Cześć,
dziś mam dla Was post z serii tych nieprzyjemnych, ale chcę trochę ponarzekać. Czasem po prostu jest tak, że coś nas zachwyca, a później się okazuje nijakie, niepotrzebne, zbędne i zupełnie niewarte jakichkolwiek pieniędzy. Znacie to uczucie?
Mowa o GlamBRUSH T16.
Trzeba przyznać, że GlamSHOP przyciąga i jest bardzo przemyślanym sklepem. Nie będę pisać o innych działach - rzęsy, cienie, gadżety, bo nie o to dziś chodzi:) Mówimy o GlamBRUSHach. Jeżeli o nie właśnie chodzi, to mamy oznaczenia O-oczy i T-twarz. Dzięki temu nawet zupełny laik znajdzie taki pędzel jaki mu jest potrzebny. Dodatkowym atutem jest możliwość kupienia pędzla w nietypowym kształcie jak na przykład właśnie T16.
Pędzel jest niesamowicie miękki i przyjemny w dotyku - wykonany z włosia syntetycznego, białego, jedwabistego. Dostosowuje się do nacisku dłoni i odkształca się w zależności od potrzeby. Przeznaczony do podkładów, korektorów, a także produktów w kremie.
(parafraza obietnicy producenta)
Włosie zbite. Z jednej strony dłuższe, a z drugiej krótsze. Myślałam, że będzie się idealnie nadawał właśnie do podkładów... Ale... no właśnie! Nie nadaje się. Smuży produkt na twarzy, "połyka" go do środka, nie da się stemplować podkładu, bo go zbiera... Po prostu nieciekawie. Do produktów w kremie też średnio się nadaje, bo łatwo zrobić nim plamy.
Na powyższym zdjęciu możecie aż zobaczyć tę miękkość i gładkość. O "gładkość"! To słowo jest dobre! Musicie sobie spróbować to wyobrazić. Ta gładkość tego pędzla właśnie nie pozwala na ładne nałożenie produktu, bo nawet go specjalnie nie nabiera, a jak już to się stanie to zjada go i ślizga się po twarzy. Tak, to jest dobry opis sytuacji:) Brawo ja!
Ach! Zapomniałabym! Ma jeszcze jedną wadę. Umycie go wymaga niezwykle anielskiej cierpliwości. Wydawać by się mogło, że przy tak gładziutkim włosiu, produkt będzie schodził w mig, ale niestety tak nie jest. Jego zbitość trzyma produkt w środku w takich ryzach, że czynność mycia trzeba powtarzać, powtarzać i powtarzać...
Na trzonek i skuwkę nie narzekam. Estetyczne połączenie perły i srebra. Eleganckie. Napisy się nie starły z żadnego z pędzli, więc plus:)
Do czego mi się teraz przydaje?
Wykonanie makijażu przy 9 miesięcznej dziewczynce często graniczy z cudem, bo wszystko chce dotknąć, włożyć palec, do buzi itd. Wiadomo, że jej na to nie pozwalam, ale pędzle interesują ją bardzo. Sięga rączkami do nich mimo, że wszystko trzymam wysoko. I teraz wyobraźcie sobie tę radość, gdy daję jej ten. Rewelacja! Dziecko zadowolone, a ja mam 15 minut spokoju, by doprowadzić się do ładu!:))) Dodatkowo włosie z niego nie wypada, więc nie martwię się, że go po prostu zje:) Mięciutki - do miziania ideał!
Pędzel kupiłam za 33 zł, więc sporo. Nie warto.
Znacie? Macie jakieś pędzle od Hani?
PS1. Często słyszę narzekanie na to, że GlamBRUSHe są ostre i nieprzyjemne w dotyku po "praniu". Mowa o tych z włosiem białym. Otóż mam radę! Nałóżcie na nie po myciu odżywkę do włosów - będą cudownie mięciutkie!
PS2. Na żaden z innych pędzli Z GlamSHOPu nie narzekam! Szczególnie godne polecenia są te syntetyczne.