wtorek, 13 czerwca 2017

'Jeszcze tylko róż i wychodzę!' | L'oreal | Blush Sculpt

Cześć, 
ostatnio jestem taka rozkojarzona i zabiegana, że chyba nie nadążam, więc post pojawia się znów dopiero dziś. Chciałam Wam pokazać jak za pomocą jednego produktu poradzić sobie rano z konturowaniem i rozświetlaniem. Ostatnio głównie z tego sposobu korzystam, bo nawet nie mam czasu na porządny makijaż :) W niedzielę nawet podczas pikniku rodzinnego usłyszałam: "Kurczę, nie poznałem Cię, bo jakaś mało umalowana jesteś!" (pozdrawiam!) Oczywiście w formie żartu, ale chyba coś jest na rzeczy, czyli makeup nomakeup albo im mniej tym szybciej :D 
Róż Blush Sculpt w odcieniu Nude Beige dostałam w paczce niespodziance od L'Oreala, co nie wpływa na opinię o nim w żaden sposób. Róż ten jest typowym produktem do konturowania, czyli w tym wypadku tzw. drappingu (konturowanie różem). Ostatnio jest to coraz bardziej popularne i zdecydowanie coraz chętniej wykonywane - jest to przede wszystkim szybkie i proste. Odcień Nude Beige jest odcieniem ciepłym, który składa się z połyskującego koralo-bronzo-pomarańczu chłodniejszego, matowego cieplejszego i delikatnego rozświetlacza. 
Aplikacja jest banalna. Przykładamy róż jak poniżej na zdjęciu i delikatnie przesuwamy po produkcie.
Na pędzlu powstaje nam coś w rodzaju flagi:
Strzepujemy nadmiar i malujemy policzek przykładając pędzel stroną ciemniejszą delikatnie pod kością policzkową zaraz przy uchu, ale niezbyt nisko. Przesuwamy w stronę ust i rozcieramy dokładnie ku górze. 
Ja z nim lubię przesadzić lekko, ale chciałam Wam jak najwyraźniej pokazać jak wygląda na skórze. Na żywo jest to zdecydowanie lżejszy efekt niż na zdjęciach. Tutaj też może być widoczny dużu kontrast, bo na oku mam jedynie roztartą kredkę, a nie mam tuszu i usta też są niepomalowane, a wręcz "wybrudzone" podkładem. Nie zmienia to faktu, że jest to bardzo szybki sposób na wykonturowane boki twarzy. Nie musimy się martwić czy bronzer, róż i rozświetlacz osobno ze sobą wpółgrają. Tutaj w zestawie łączą i blendują się one idealnie, a efekt w zależności jak lubicie czy potrzebujecie może być mocniejszy lub delikatniejszy. Wykończenie jakie pozostawia to satyna. Uwaga! Odcień jest zdecydowanie ciepły, więc nie każdej z Was może się sprawdzić. Raczej będzie pasować do makijaży delikatnieszych i dziennych. Świetnie ten efekt sprawdzi się w lecie na lekko opalonej skórze. Nic nie stoi jednak też na przeszkodzie, by nałożyć go jeszcze trochę wyżej i faktycznie potraktować jako typowy róż do policzków. 
Znacie ten produkt? 
Jak u Was z konturowaniem na co dzień?

7 komentarzy:

  1. Mam go, ale jeszcze nie zaczęłam używać :D Ja wolę konturowanie na mokro,a różu w ogóle nie używam :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie próbowałam konstruowania różem. Fajnie że makijaż nim jest szybki i prosty :) gdy zuzyje trochę moje produkty to może skuszę się na ten :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie niestety za pomarańczowy ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Koncepcja niegłupia, ale efekt dość mocny. Na co dzień stawiam na lżejszy kontur ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze to bardziej skłaniałabym się w moim przypadku do takiego rozwiązania niż do bronzera. Wydaje się dużo bardziej naturalne i delikatniejsze, a na co zień lubię subtelne podkreślanie urody :)
    Kasia z bloga www.mowmikasia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nie przepadam za tego typu konturowaniem i odcieniem. Jak chce coś na szybko to po prostu nakładam delikatnie połyskujący róż, który dodaje świeżości i koloru twarzy. Ewentualnie przybrązawiam skórę omiatając ją dużym pędzlem z odrobiną produktu brązującego.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i motywację do dalszego pisania:) Staram się odpowiadać na bieżąco!

Komentarze typu "wzajemna obserwacja" w ogóle nie wchodzą w grę... Nie jestem zainteresowana takimi wymianami:)

Zapraszam częściej i życzę mile spędzonego czasu!:)