Remont, przeziębienie i ogólne zmęczenie (chcę już wiosnę!) nie sprzyjają regularności na blogu. Dziś przygotowałam dla Was post lifestylowy, taki prywatny totalnie, bo zdradzę Wam kilka kolejnych faktów o sobie. Inne wpisy z tego działu znajdziecie w zakładce 'o mnie' na górze strony. No to co? Lecimy.
- Mylą mnie z moją siostrą chociaż jest młodsza ode mnie o dwa lata i mamy inny kolor włosów :)
- Śpiewam pod prysznicem.
- Propos kąpieli, to w czasach dzieciństwa bawiłam się w 'telezakupy' mieszając wszystkie środki czyszczące ze sobą i tłumacząc w eter dlaczego, akurat mój środek jest najlepszy. Wierzyłam w to tak mocno, że przez długi czas myłam łazienkę mieszanką Cifu, płynu do szyb, płynu do podłóg, domestosa i 10 innych znajdujących się w szafce łazienkowej. Że też mi nie wypaliło dziury w rękach, to ja nie wiem! :D
- Uwielbiałam grać w Simsy. Topienie Simów i zabieranie dzieci przez opiekę społeczną było nagminne :D Wyrosłam jednak chyba na mądrą kobietę :D Mam nadzieję! Edit. Pograłabym! :D Swoją drogą pamiętam czasy, gdy wyznacznikiem dobrego komputera była możliwość zainstalowania Simsów bez zamulania :D
- Chcę mieć tatuaż. Kiedyś go zrobię. Marzyłby mi się rękaw, ale jestem cykorem...
- Nie ufam nazbyt miłym ludziom. Takim co słodzą wszystkim, lubią wszystkich i nic im w życiu nie przeszkadza, a naokoło wszystkim z tyłka świeci słońce.
- Nie cierpię dzwonić przez telefon i odbierać telefonów od nieznajomych. Serio! Przyspieszony puls wywołuje u mnie telefon po pizzę.
- Ale... zawsze rozmawiam z konsultantami banków, operatorów, itd. Mam jakoś tak w empatii, że może niczego miłego dziś nie usłyszeli. Wysłuchuję ich do końca, po czym grzecznie odmawiam. Niech mają trochę luzu w tym call center. Zdarza się też tak, że całą rozmowę się przechichram, bo pomysły ludzi z banków itd. są tak komiczne, że muszę szukać argumentów z kosmosu, by ich grzecznie spławić :) Chcecie to Wam kiedyś opowiem o tych zabawniejszych sytuacjach, bo raz gadałam z gościem 15 minut :D
- Nie potrafię rozstać się z moją suknią ślubną. Od ślubu została tylko wyprana i wisi. Kocham ją! Marzy mi się w niej sesja na którąś z rocznic ślubu.
- Moimi największymi grzechami przeciwko mojej cerze są zupki chińskie i donuty z Biedry :D Uwielbiam! 5 minut przyjemności, cały tydzień czyszczenia buzi :D
Tyle :)
Dajcie znać czy coś Was zaskoczyło :)
Miłego :)
The Sims... Love forever <3
OdpowiedzUsuńnumer 6 - mam to samo ;)
OdpowiedzUsuńSimsy potrafiły nieźle uzaleznic:)
OdpowiedzUsuńJa też nie cierpię dzwonić i odbierać telefonów :)
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam, ja gram w Simsy do dziś ;) Choć oczywiście od przypadku do przypadku ;)
OdpowiedzUsuńSimsy też uwielbiam :) I nienawidzę rozmów przez telefon, jak dobrze, że teraz nawet żarcie można zamówić przez internet!
OdpowiedzUsuńWprawdzie stara ze mnie d**a, ale gram jeszcze w Simsy. Z niesmakiem muszę wspomnieć, że przy TS3 nastąpiła powtórka z rozrywki. Wyznacznikiem dobrego komputera jest to, czy trójka pójdzie na nim ze wszystkimi dodatkami. Ja aktualnie mam komputerowy kombajn stworzony specjalnie do gier, a i tak simsy potrafią się zaciąć :P
OdpowiedzUsuń