aż trudno uwierzyć, że ostatni raz byłam tutaj 25 lipca! Chyba już zapomniałam jak pisze się na blogu, ale postaram się, aby post był zwięzły i zrozumiały:) Od 25 lipca sporo się działo, jak wiecie z Instagramu (kto chciałby obserwować, to zapraszam tutaj) byłam między innymi na przepięknych, przyjemnych i cudownych wakacjach w Chorwacji. Jeżeli ktoś ma dylemat: Czy góry czy morze? - Chorwacja jest odpowiedzią na jego pytanie. Jeżeli ktoś z Was już był, to domyśla się jakie krajobrazy i wspomnienia przesuwają mi się przed oczami we wspomnieniach.
Z Instagramu zapewne wiecie również, że spodziewam się w bardzo niedługim czasie Maleńkiej Córeczki. Ostatnie miesiące zaprząta mi wyprawka dla niej i przygotowanie dla niej miejsca. Mam nadzieję jednak, że po porodzie Hania da mi na chwilę usiąść i coś dla Was naskrobać.
Ostatnia rzecz to błyskawiczna przeprowadzka. Jedna noc, 34 m2, kilkanaście pudeł, worków, meble i do tego około godziny w jedną stronę, aby to wszystko przewieźć. Sama nie wiem jak na takiej małej powierzchni udało mi się zmieścić tak wiele rzeczy... :) To nie ostatnia moja przeprowadzka, ale powiem Wam, że nienawidzę się pakować...
Dobra, w skrócie by było tyle:) Teraz przejdźmy już do tego, co chcę Wam pokazać. Co prawda lato już się skończyło, ale może się ten post jeszcze komuś przyda, albo da jakąś opinię na przyszłe lato. W Chorwacji jak w Polsce w tym roku, temperatura nie spadała w dzień i w nocy poniżej 28 stopni, a więc baaaaardzo ciepło. Dodatkowo słońce opalające nawet w cieniu, dlatego nie było możliwości, aby nie chronić się balsamami z filtrami. Ja w tym roku zabrałam tylko jeden kosmetyk do tego celu, który sprawdził mi się rewelacyjnie.
Pharmaceris, wysoka ochrona, 30 SPF, Nawilżająca emulsja ochronna do ciała
Używałam jej na twarz i na ciało ze szczególnym uwzględnieniem ramion, pleców i oczywiście brzuszka. Bardzo wydajna, niewielka ilość wystarczyła, aby nasmarować wybrane partie ciała. Jeżeli chodzi o twarz, to dobrze współgrała z moim podkładem (123 perfect, Bourjois). Nie warzyła go, nie rozpuszczała. Nie pozostawiała też po sobie tłustej, charakterystycznej warstwy. Dlaczego zabrałam tylko jeden? Dlatego, że będąc w ciąży, wiem, że jestem narażona szczególnie na przebarwienia słoneczne. Nie chciałam nic słabszego, a uwierzcie mi i tak się opaliłam nawet nie leżąc na słońcu...
Cena: ok. 30 zł za 150 ml
Oczywiście jednak nie zawsze jestem taka mądra! (Hah! Blondynka:)) Zachłyśnięta widokami, błękitno-przeźroczystym morzem i przynoszącą ukojenie temperaturą wody w pierwszy dzień wakacji stwierdziłam, że nie będę się smarować, bo szkoda czasu... lepiej od razu wejść do - jak Chrowaci mówią - Mora. Tak, to był błąd:) Przez kolejne kilka dni nie mogłam założyć ramiączek od biustonosza, bo moje gorejące ramiona wołały o pomoc:) Na szczęście zadbał o mnie beGLOSSY i w pudełkach wakacyjnych pojawił się balsam w sprayu.
Regenerum, regeneracyjne serum do ciała
Wzięłam go ze sobą z czystej ciekawości, dla przetestowania i po prostu bo się nawinął, a przyniósł tyle ukojenia! Konsystencja jest nieoczywista, bo nie jest to typowa pianka... Jest to płynny balsam w sprayu, który lekko się pieni. Ratowaliśmy się nim z mężem i powiem Wam, że jest naprawdę świetny. Wiem, że niektórzy nie lubią produktów z Regenerum, ale u mnie to serum się sprawdziło. Po pierwsze ma świetne przekręcane zamknięcie, co jest wygodne w podróży, bo wiadomo, że nic się nie wyleje i nie przecieknie. Po drugie działa kojąco na poparzenia słoneczne. Pozostawia na skórze delikatną warstwę natłuszczającą, ale przed snem mi to zupełnie nie przeszkadzało. Rano skóra była nawilżona i odżywiona. Bardzo delikatnie pachnie. Świetnie się wchłania i jest wydajne. Wydawało mi się, że go braknie, a ja go jeszcze przywiozłam do domu!
Cena: ok. 23 zł za 180 ml
Vaseline, kakaowy balsam do ciała
Tego balsamu nie trzeba specjalnie opisywać, bo większość z Was go zna. Używałam go w wakacje na te partie ciała, które nie były poparzone. Wiadomo, że skóra w słonej wodzie i po opalaniu jest narażona na wysuszenie. Ten balsam skutecznie temu zapobiegł i dodatkowo ładnie podkreślał opaleniznę. Polecam!
Cena: ok. 20 zł za 200 ml
A Wy? Znacie te produkty? Używałyście? Co Wam sprawdziło się w czasie wakacji?
PS. W związku z kompletowaniem wyprawki mam sporo rzeczy dziecięcych. Czy byłybyście zainteresowane raz na jakiś czas postem typowo "Mamowym"?
Pozdrawiam,
Blondlove
Fajnie ,że do nas wróciłaś <3
OdpowiedzUsuńOjej! Dziękuję:))) <3
UsuńW końcu! :) Pewnie, że chcemy wszystkiego co nam proponujesz ;*
OdpowiedzUsuńJa też uważam, że "w końcu":)))) :*
UsuńTak, tak, tak! Posty "mamowe" jak najbardziej na tak :-) Brakowało Cię w blogosferze :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo miło na sercu się robi wiedząc, że czytelnicy jeszcze są i czekają:)))) <3
UsuńSuper, że jesteś;) Gratulacje, nie wiedziałam, że spodziewacie się córeczki:) Bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńDziękuję:)))
Usuń