wtorek, 23 lutego 2016

Pierwsze podejście do ust Ombre

Cześć,
już dawno chciałam spróbować tego sposobu na malowanie ust. Moda na ombre opanowała nie tylko włosy, ale efekt ten znajdziemy między innymi na ubraniach, paznokciach i właśnie na ustach. Dziś pokażę Wam moją pierwszą próbę. Wykorzystałam do niej wodoodporną konturówkę Golden Rose w odcieniu 53 i pomadki matowe Avon, które mogliście zobaczyć tutaj. Odcienie, które wybrałam to Berry Blast i Ravishing Rose. 

Pokażę Wam krok po kroku co zrobiłam, więc zapraszam dalej. 


Po pierwsze makijaż oczu. Dość neutralny, bez żadnych ekscesów. Po prostu podkreślone załamanie i kombinacja kilku cieni. Nic specjalnego. W końcu to nie one mają być dziś bohaterem. Zajmijmy się ustami.

Obrysowuję usta konturówką i rozcieram ją ku środkowi.

Sięgam po Berry Blast i maluję kąciki, poprawiam kontury i rozcieram ku środkowi. Środek ust na górnej i dolnej wardze zostawiam pusty.
Sięgam po pędzel do rozcierania z Makeup Revolution, który do cieni się totalnie nie nadaje, a tym bardziej do ich rozcierania. Nabieram na niego pomadkę w odcieni Ravishing Rose i nakładam stemplując na środek warg i rozcieram ku brzegom.

Efekt końcowy. PS. Te pomadki zdecydowanie wybielają zęby.

Chcąc spotęgować efekt 3D dodałam na środek jeszcze trochę błyszczyka. Zdecydowanie obniżyło to trwałość makijażu ust, ale wyglądało całkiem w porządku.

I jak Wam się podoba? Próbowałyście takich eksperymentów? 
Ja widzę, że muszę popracować jeszcze nad konturami, ale nie idzie mi czyszczenie granic korektorem... 

Pozdrawiam,
Blondlove

poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozświetlająca maska arbutynowa

Cześć,
mam nadzieję, że wiosna niedługo przyjdzie, bo te wahania pogody mnie wykończą! Czy u Was też jednego dnia jest 12 stopni, a następnego śnieg zasypuje świat?:) 

Dziś chciałabym podzielić się z Wami moimi odczuciami związanymi z użyciem maski rozświetlającej. Dostałam ją dawno temu w Be Glossy. Częściej sięgam po maski nawilżające i oczyszczające, ale patrząc na ostatnią pogodę za oknem zdecydowałam, że nie tylko ona potrzebuje rozświetlenia.
Maska zapakowana jest szczelnie w opakowanie o bardzo minimalistycznej szacie graficznej. Szczerze powiedziawszy nie przyciąga uwagi i nie zachęca do używania... Takie mam odczucia mieszane, ale na szczęście to tylko opakowanie. Z tyłu mamy informacje o używaniu i składzie:
Składa się z dwóch części - osobno na górę i dół twarzy. 
Maska jest bardzo mocno nasączona, ale nie kapie. Jest dość gruba, w sensie, że się nie rwie, nie rozciąga, ale jednocześnie świetnie przylega do twarzy i nie spada.
Trzymałam ją według zaleceń ok. 20 minut. Podczas aplikacji nie czułam podrażnienia czy też szczypania, a przyjemny chłodek i odprężenie. 

Moja opinia:
  • twarz po ściągnięciu była nawilżona co na plus, ale efekt był krótkotrwały,
  • pozostawia lepki film, co może nie pasować każdemu,
  • nie zrobiła na mnie efektu WOW!
  • Na pewno sama sobie nie kupię... znam lepsze:) Na przykład tą (klik).
Używałyście ostatnio jakiejś fajnej maski? 

Pozdrawiam,
Blondlove

wtorek, 16 lutego 2016

Okiem Młodej Mamy: Trzy miesiące za nami i nowości z Zachcianki

Cześć,
dziś post "Mamowy" dla chętnych, bo wiem, że nie każdego może to interesować:) Będzie dużo zdjęć, więc możecie pooglądać jak teraz mamy urządzony kącik po przeprowadzce. Co prawda mieszkamy już tu sobie dwa miesiące ponad, ale cały czas coś jeszcze ustawiamy inaczej, przestawiamy:) 

Aż trudno uwierzyć, że minęły już ponad trzy miesiące odkąd mam Mojego Małego Łobuza w ramionach. Wiadomo... przez ten czasy były ciężkie chwile, ale one są niczym w porównaniu z tymi ciepłymi i radosnymi:) Od około dwóch tygodni nauczyłyśmy się piszczeć i dom wypełnił się już nie tylko gaworzeniem i opowiadaniem, ale także radosnymi pokrzykiwaniami!:) Nie będę pisać co już potrafi, bo to tak naprawdę kwestia indywidualnego rozwoju każdego dziecka, ale powiem Wam, że każdy dzień przynosi coś nowego i niezwykle fascynującego!:) Codziennie odkrywam nowe strony bycia Mamą i codziennie rozpływam się, gdy Moja Córeczka patrzy na mnie z niezwykłą ufnością i miłością. Swoją drogą tę odpowiedzialność za dziecko czuję bardzo - szczególnie wtedy, gdy zasypia mi na rękach, albo jest głodna. To jest niesamowite i jednocześnie przerażające, ale piękne, że taka mała istotka jest tak zależna od rodziców i czuje się przy nich bezpiecznie.

Pokażę Wam co nowego pojawiło się w naszym wózku i łóżeczku. Oczywiście nie będę ukrywać, że wykonawcą tych wszystkich cudów, które zobaczycie jest moja przezdolna Mama!


1. Kocyk dwustronny Minki - folkowe serca!

Cudowny, cieplutki koc. Jesteśmy z gór, więc akcent musi być!:))) Jest dość duży, ale mnie to akurat cieszy, bo będzie nam służył długo. Z jednej strony arbuzowy (tak, to nie jest typowa czerwień), a z drugiej granatowo-szafirowy. Wyjątkowy i jak prosiłam o taki Mamę, to nie sądziłam, że wyjdzie aż taki zjawiskowy.


2. Komplet do wózka - Lawendowe Baletnice

Mamy już taki w sówki, mogłyście to zobaczyć w poście tutaj. Szczerze powiedziawszy na razie nie inwestowałam w żadne śpiworki. Nawet jeden dostałam, ale wykorzystam go dopiero w przyszłym roku do spacerówki i na sanki. Wtedy będzie idealny! Teraz w gondoli świetnie sprawdzają mi się takie komplety jak powyżej. Kocyk jest ciepły, a poduszka idealnie amortyzuje każdą trasę. Sprawdzi się też w foteliku samochodowym. Pokazałam Wam również jak opatulam Moją Maleńką Kruszynkę. Dzięki temu, że podkładam kocyk pod spód, mam pewność, że nigdzie jej nie jest chłodno! Ubieram jej polarowy kombinezon, czapeczkę i jazda na spacer. W środku jest wypełnienie - nie za grube, ale wystarczające nawet na mróz. Jestem z tego bardzo zadowolona, a dzięki temu, że kocyk jest większy, to szanując posłuży nam jeszcze w przedszkolu w przyszłości. 


3. Sówka PodUszka

Podusia, z której jeszcze nie korzystamy, ale już dzielnie sobie czeka. Na razie jest świetną kompanką do rozmów. Bardzo przyjemna i milutka. Wypełniona hipoalergicznym wypełnieniem kuleczkowym. Sama na niej czasem drzemię!:))) 



3. Kolorowe Ptaszki

To jest hit! Z całą pewnością! Takich ptaszków mam 10 i będę z nich robić karuzelę nad łóżeczko. Powiem Wam, że żadna karuzela specjalnie mi się nie podobała jak szukałam, a ta z ptaszków będzie cudowna! Do tego mam kilka serduszek i będzie pięknie! 

Tyle nowości! Nie ukrywam, że jestem z nich niesamowicie zadowolona z tego względu, że są unikatowe. Każda rzecz jest wyjątkowa. Mogłam wybrać każdej rzeczy wzór i kolor tak, aby mi odpowiadał. O tyle jest to dla mnie ważne, że aktualnie w sklepach wszystko jest prawie takie samo i bez duszy, a HandMade zawsze zawiera w sobie cząstkę czyjegoś serca! 

Pokażę Wam jeszcze jak zorganizowałam sobie półkę z rzeczami podręcznymi.





Półka jest z Ikei z serii KALLAX. Bardzo ją lubię i świetnie się u mnie sprawdza. Jak widzicie w jednej półce mam kocyki, wyżej książeczki i Sowę, obok koszyk z wacikami, gruszką, witaminami, podręcznymi akcesoriami, itp. A w koszykach wiklinowych - w jednym mam pieluszki, a w drugim przybory do kąpieli. Obok łóżeczka na stoliku w koszyku mam zestaw serwisowy (pieluszki jednorazowe, chusteczki, Bepanten i Sudokrem) - świetna sprawa zawsze pod ręką. 
Cieszę się, że jest coraz więcej twórców rzeczy dla maluchów! Naprawdę w ostatnim czasie się tego sporo wysypało! Niektóre są tak piękne, że aż sama bym dla siebie coś zamówiła. Warto przeglądać takie strony i wspierać! 

Rzeczy od Mojej Mamy można oglądać i zamawiać tutaj. 
Króliki, które widać na ostatnim zdjęciu to też HandMade i możecie je zamawiać u bardzo sympatyczne Kobiety tutaj.
Tiulowe pompony natomiast zamawiałam tutaj.

Jak Wam się podoba?
Jeżeli będziecie zainteresowane, to następnym razem w tej serii napiszę Wam o kosmetykach, których używam dla Hani.

Pozdrawiam,
Blondlove

niedziela, 14 lutego 2016

Zadbane usta? To już nie problem!

Cześć,
dziś post typowo informacyjno-pomagający, ale jakże istotny! Każda kobieta, która lubi kolorowe pomadki, wie na pewno jak ważny jest estetyczny wygląd ust tuż przed nałożeniem produktu. Suche usta i wystające skórki wcale nie są wdzięcznym tematem, szczególnie, gdy mamy ochotę na pomadkę matową w przepięknym, intensywnym kolorze! Wygląda to po prostu brzydko i niehigienicznie, gdy pomadka wchodzi w załamania i podkreśla nasze strzępki. I nie myślcie, że tylko matowe pomadki potrafią takie cuda! To nie jest regułą. Nawet najlepsza pomadka nawilżająca, nie będzie dobrze wyglądać na zaniedbanych ustach. No dobrze, ale jak poradzić sobie, by one jak najszybciej zniknęły, a w ich miejsce pojawiły się piękne i kuszące? 

Po pierwsze. Nawilżanie.
Zima, mocne słońce, choroba, klimatyzacja, chłód, wiatr, suche powietrze w mieszkaniu i wiele innych czynników - wszystko to sprzyja pogarszaniu się stanu naszej cery, skóry. Narażone są na to szczególnie usta, które najszybciej się przesuszają.

Co wtedy robisz? Zagryzasz i oblizujesz! Błąd! Nie dość, że dodatkowo przesuszasz, bo ślina je nawilża złudnie i tylko chwilowo dając poczucie ulgi, a w rzeczywistości wysuszając je jeszcze bardziej.

Co zrobić? Chwyć po pomadkę ochronną. U mnie sprawdzały się zazwyczaj: Masełko z Nivei Malinowe, EOS, Neutrogena, Carmex (choć przeszkadzał mi ten miętowy posmak i zapach, ale naprawdę dawał radę) i Nivea SOS. Nie masz? Możesz użyć kremu do rąk, który zawsze gdzieś w torebce się zapodziewa. Tylko nie oblizuj i nie przygryzaj. Ten nawyk trzeba wyeliminować, choć same wiem jak to trudne i jeszcze z tym walczę!:)

Swoją drogą... Krem do rąk możesz wyjątkowo nałożyć na usta, a odwrotnie? Gdy masz suche skórki wokół paznokci i zaczynają się zadzierać - nałóż na nie pomadkę do ust. Od razu poczujesz ulgę:)

Co jeszcze? Nałóż pomadkę na usta zaraz przed snem. Usta będą miały całą noc na regenerację. 

Po drugie. Peeling.

Ciało potrzebuje peelingu, twarz potrzebuje, usta też. Czym? 

Sposób 1. Miód i cukier. Nałóż mieszankę na usta i masuj, a następnie zostaw miód na chwilę na ustach. Nie dość, że złuszczysz suche skórki, to dodatkowo je odżywisz i nawilżysz. Na koniec możesz oblizać usta i oczywiście nałożyć pomadkę ochronną na noc.

Sposób 2. Szczoteczka do zębów. Zęby myjesz codziennie przynajmniej dwa razy dziennie. Jest to rewelacyjna okazja, aby przy szczotkowaniu delikatnie szczoteczką pomasować usta. Nie dość, że będą gładkie to jeszcze dobrze ukrwione, a co za tym idzie - odrobinę większe:) (oczywiście efekt nie jest długotrwały.)

Sposób 3. Pomadka peelingująca np. Sylveco. Nie chcę jej tutaj jeszcze recenzować. Pomaga mi rano, gdy wiem, że będę chciała nałożyć ciemniejszą pomadkę. Nakładam, masuję, a następnie ścieram ją płatkiem kosmetycznym. Usta są gładkie i gotowe na pomadkę.
Po trzecie. Makijaż.
Przy robieniu makijażu oczywiste jest, że zaczynamy od porządnej bazy jaką jest nawilżenie całej twarzy. To samo tyczy się ust. Zanim nałożysz podkład, nałóż pomadkę nawilżającą na usta. Ja często jak nie mam nic pod ręką to nakładam balsam do ciała, czy krem do twarzy. Nałóż cokolwiek o właściwościach nawilżających. Przed nałożeniem pomadki zbierz jej nadmiar, który się nie wchłonął płatkiem kosmetycznym (suchym). Zobaczysz, usta Ci się odwdzięczą, a pomadka bez względu na to jaki kolor wybierzesz, będzie wyglądała dużo lepiej. Pamiętaj, na nawilżonych i zdrowych ustach pomadki trzymają się ładniej i dłużej!:) Dodatkowo jeżeli użyjesz pomadki matowej, to długo nie będziesz odczuwać dyskomfortu wysuszającego, co pomadki z tym wykończeniem potrafią.

Oczywiście, że SZEWC BEZ BUTÓW CHODZI! Spisałam Wam rady, z których sama korzystam, ale to nie oznacza, że moja usta zawsze są idealne! Wręcz przeciwnie - sama zagryzam, oblizuję i później się martwię jak to naprawić. Na szczęście zawsze da się jakoś temat ogarnąć, bo moje usta regenerują się bardzo szybko:)

Dajcie znać z jakich sposobów Wy korzystacie, aby utrzymać usta w dobrej kondycji? 
Jakie balsam do ust polecacie? 
I w końcu... Czy ten post okazał się przydatny? :)))

Pozdrawiam,
Beata - Blondlove

czwartek, 11 lutego 2016

Matowe pomadki Avon - 4 odcienie

Cześć,
jako, że jestem typową szminkomaniaczką, szczególnie jeżeli chodzi o te z wykończeniem matowym, nie mogłam obojętnie przejść obok nowych pomadek w Avon. Od razu zaznaczę, że będzie sporo zdjęć, więc od razu przejdźmy do sedna:)
Z wyglądu są bardzo eleganckie. Matowa czerń w połączeniu ze srebrem.Opakowanie dość solidne. Od góry mamy platikowe okienko, przez które widać pomadkę, a od dołu naklejkę z kolorem, ale one ani w minimalnym stopniu nie oddają rzeczywistego odcienia. Zaraz się o tym przekonacie sami. Jak widzicie zamówiłam aż 4, bo nie mogłam się zdecydować. Kolory różnią się również od tych prezentowanych w katalogu.


1. Ravishing Rose, czyli piękna różowa czerwień. Kolor nietypowy i bardzo orginalny.

2. Adoring Love - zgaszony, ciemniejszy róż.

3. Berry Blast - najciemniejsza. Kolor to połączenie bordo i fioletu. 

4. Pure Pink - zgaszony jasny róż z odcieniami herbacianymi. Taki nudziak:)

Swatche razem:

Formuła jest faktycznie kremowa. Pomadka bardzo gładko sunie po ustach. Jest bardzo mocno napigmentowana i zastyga na mat, ale taki satynowy. Nie jest to, aż taki mat jaki zostawia MAC, ale bardziej jak Bourjois REV. Podoba mi się.
Porównanie z kredkami z Golden Rose: są bardziej kremowe, ale wydaje mi się, że bardziej wysuszają niż GR.
Trwałość: jeszcze testuję, bo mam je dopiero 2 dni:) Na razie jest w porządku:)
Cena: 15,99 zł

Macie te pomadki? Która Wam przypadła do gustu?

Pozdrawiam,
Blondlove