piątek, 29 września 2017

My Secret | Paletki w niskiej cenie, ale najwyższej jakości

   Nie było mnie tu całe wieki, więc bez zbędnego gadania zapraszam Was na post o świetnych paletkach w bardzo atrakcyjnej cenie i bezproblemowej dostępności. Dla każdego i na każdą kieszeń. Wspomnę Wam jeszcze, że najbardziej na bieżąco możecie być ze mną na Instagram, gdzie w Instastory często dowiadujecie się pierwsi o nowościach i innych rzeczach, a także na Facebook, gdzie często publikuję swoje makijaże. Zapraszam - możemy złapać ze sobą fajny kontakt! Linki tuż pod zdjęciem z lewej prawej strony :D Cała ja!
Trzy paletki, trzy bardzo różne, ale uzupełniające się idealnie. Każda to koszt około 15 zł, a w promocji nawet około 10, więc żal nie brać. Dodatkowo jeśli napiszę Wam, że przy komponowaniu  tworzeniu ich swoje palce maczał w nich sam Daniel Sobieśniewski, to już chyba nic nie trzeba dodawać, a tylko pokazać Wam każdą z nich bliżej. Zacznijmy od tej najbardziej uniwersalnej...

CINNAMON ROLLS
Piękne, ciepłe brązy. Pierwszy to kolor beżowy - idealny do wyrównania kolorytu powieki, pod łuk brwiowy, czy w zewnętrzny kącik, gdy chcemy całkowicie matowy makijaż. Drugi to faktycznie cynamon - rudy, ciepły, cudny. Trzeci to ciemny brąz trochę chłodniejszy, ale idealnie nadaje się w zewnętrzny kącik. Pigmentacja jak wyżej, czyli bardzo intensywna. Konsystencja miękka, jedwabista. 

VIOLET HILLS
Fiolety. Kocham fiolety, a te są wyjątkowe. To takie jesienne wrzosy. Idealne. Pierwszy bardzo jasny lilak, drugi ciemniejszy i na końcu intensywny fiolet o podtonach niebieskawych. Cudowne! 

LIFE ON MARS
Te cienie to istny kosmos, czyli idealne odzwierciedlenie nazwy! Foliaki o jakości porównywalnej z cieniami Hudy (tak, naprawdę to napisałam!). Pierwszy jest bardzo podobny do cienia z palety Chocolate Bar Too Faced o nazwie Marzipan, drugi to miedziano-pomarańczowy, a trzeci to przepiękne złoto. 

Nie wiem jak u Was się te cienie sprawdzają, ale ja sobie je bardzo chwalę i polecam wszystkim naokoło. Nikt się jeszcze nie zawiódł. Kosztują tak naprawdę grosze, a ich jakość jest bardzo wysoka. Pięknie się blendują i praca z nimi jest bardzo przyjemna. Sprawdzą się w rękach zarówno osoby, która dopiero zaczyna jak i profesjonalisty. Niebywałą ich zaletą jest też lekkość, rozmiar i jakość wykonania. Paletka co prawda po czasie traci powoli napisy, ale plastik daje radę. Ja osobiście tych paletek już kilka mam i planuję je przenieść do jednej większej magnetycznej, aby zawsze wszystkie mieć pod ręką. 

Znacie? Macie? Lubicie?

środa, 13 września 2017

Innowacyjna maska z biocelulozy | Mary Kay | Moja opinia

    Po zwariowanym weekendzie, w poniedziałek nastał idealny moment na zrelaksowanie się podczas robienia maski na twarz. Kiedyś tu na blogu prowadziłam serię maskową w środy i wiecie, co? Może warto do tego wrócić! Do testów dostałam tę maseczkę w czwartek, ale chciałam pod nią dokładnie twarz oczyścić, by była dla niej jak największą korzyścią. Czy tak się stało? Wiem jedno! Maska na pewno jest wyjątkowa i warto o niej wspomnieć tu na blogu :) 
Na początek obietnice, czyli to od czego warto zacząć. 

"Liftingująca Biocelulozowa Maskę TimeWise Repair™ widocznie unosi i ujędrnia skórę oraz pozostawia ją wyraźnie młodszą już po dwóch tygodniach stosowania. Skóra jest widocznie bardziej promienna, miękka i gładka już po pierwszym użyciu. Potwierdzono klinicznie, że powoduje wzrost poziomu nawilżenia skóry przez 24 h." 

Odważnie, co?
Pewnie wiele z Was zastanawia się co to jest ta bioceluloza... Nie martwcie się, ja też musiałam poszukać i ogarnąć :) Bioceluloza to nic innego jak czysty materiał roślinny uzyskiwany z wody kokosowej. Połączone włókna tworzą niezwykle chłonną, trójwymiarową „tkaninę”, dzięki której maska jest wypełniona kompleksem dobrych dla skóry składników (między innymi ekstrakt z ziaren owsa, wyciąg z kwiatu orchidei, a także hialuronian sodu, znany ze swych właściwości nawilżających skórę czy też witaminę E). Ten specyficzny materiał maski sprawia, że produkt ten ściśle przylega do skóry, przekazując jej wszystkie odżywiające składniki, podczas 20-30 minutowej aplikacji. 
Po tych zdjęciach już pewnie zrozumieliście, że to nie jest zwykła maska w płacie. Podczas 30 minutowej aplikacji czułam delikatne mrowienie, ale nie drażniące a jakby wchłaniające. Tak jakby cała zawartość chciała przeniknąć w moją skórę. Aplikacja jest banalna, bo otwieramy maskę...
...i wyciągamy bardzo mokry kwadrat, który po rozłożeniu przypomina kształt wszystkich innych masek w płacie. Rozkładamy go więc i odrywamy jedną z trzech warstw. Dopasowujemy maskę do twarzy i ściągamy warstwę wierzchnią. Przez 30 minut staramy się relaksować (możemy nawet zakryć oczy), ale jeśli nie jest to możliwe to nic się nie dzieje, bo maska idealnie przylega do twarzy. Nie przesuwa się, nie odrywa nigdzie i nic z niej nie kapie. Jest bardzo komfortowa. 
W opakowaniu zostaje jeszcze sporo płynu i nie polecam tego wyrzucać! Ja codziennie po pielęgnacji nakładam jeszcze cienką warstwę tego płynu, bo bardzo zmiękcza twarz, mocno nawilża i błyskawicznie się wchłania. Możecie też wykorzystać go na szyję i dekolt.

Więcej o tej masce przeczytacie tutaj: http://tiny.pl/gjvrl.

Dla kogo jest ta maska? 
Dla każdego rodzaju cery w każdym wieku :) Dla cery dojrzałej polecam serię dwutygodniową, czyli 2 maski w tygodniu.

Co ja o niej myślę?
Zdecydowanie spełnia obietnicę producenta jeżeli chodzi o efekty po pierwszym razie. Cera ma bardziej wyrównany koloryt, zdrowy blask i jest bardzo mięciutka. Co ciekawe, efekt faktycznie nie znika, a utrzymuje się przez bardzo długi czas. Najlepszy efekt widziałam na drugi dzień rano. Cera po nocy była uspokojona, wciąż miękka i wygładzona. 
Choć cena z pewnością nie jest dla każdego, to ja ją polecam. Szczególnie kobietom po 25/30 roku życia kiedy cera zazwyczaj zaczyna tracić jędrność i blask :) Ja jestem zadowolona z efektów, ale kobiety, które testowały ją razem ze mną z cerą dojrzalszą niż moja były zachwycone efektami, więc warto spróbować!

Jak kupić?
Zakupy można robić przez stronę www.marykay.pl  z pomocą wybranej konsultantki z Waszego miasta. Na Żywiecczyźnie polecam Joannę

Jakie maski są godne polecenia według Was?
Co chcecie bym przetestowała?

poniedziałek, 11 września 2017

Openbox | Mary Kay | Zestaw podstawowy | pielęgnacja i kolorówka

   Kosmetyki Mary Kay ciekawiły mnie od dawna ze względu na dobre opinie o ich pielęgnacji. Zdecydowałam się jednak nie na samą pielęgnację, a cały zestaw startowy ze względu na lepszą cenę. Nie, nie chcę być konsultantką, ale jeżeli kosmetyki okażą się fajne to oferta będzie dla mnie korzystniejsza. Postanowiłam Wam je zrecenzować, ale najpierw zobaczycie co zawiera zestaw startowy. Powiem Wam też jak je zamawiać, ale to na końcu :) 
Zestaw, który cieszy mnie najbardziej to zestaw trzyetapowej pielęgnacji - oczyszczanie, serum (dzień i noc) i emulsja nawilżająca. Na zdjęciu widzicie też krem pod oczy. Wreszcie mam to uporządkowane, bo do tej pory miałam tylko aloes na noc, krem na dzień i żel do mycia twarzy pod prysznicem. Nawet jak chciałam wdrożyć serum to nie wiedziałam jakie i kiedy i jak. Tutaj mam wszystko rozwiązane, a te trzy kroki trwają 3 minuty. Oczyszczamy twarz, spłukujemy, nakładamy kroplę serum, wcieramy i nakładamy emulsję oraz krem pod oczy. Tak samo rano jak i wieczorem, ale zmieniamy serum. Powiem Wam, że już po kilku dniach widzę tego sens. 
Z pielęgnacji dostałam też beztłuszczowy płyn do demakijażu oczu, ale jeszcze nie mogę nic na jego temat powiedzieć:
Oczywiście nie obyło się bez kolorówki:
Podkład matujący i rozświetlający - niestety ciemne, ale rozjaśnię je mikserami i będzie okej, albo dokupię jaśniejsze. Tusz do rzęs czarny, błyszczyk, dwa podkłady mineralne i dwa pędzle. Zapowiada się dobrze. Podkład rozświetlający wygląda na twarzy naprawdę ładnie, a jako ciekawostkę Wam powiem, że z tych kosmetyków korzystają między innymi wizażystki z TVN, więc oczekiwania mam spore :)
Na koniec zestaw "Satynowe dłonie", czyli ochronny krem zmiękczający, peeling wygładzający i odżywczy krem do rąk wzbogacony masłem shea. Zestaw pachnie białą herbatą i cytrusami, co jest bardzo relaksujące, a efekt widoczny od razu :) 

W paczce dostałam też mnóstwo materiałów pomocniczychw pracy konsultantki, ale mnie interesują jedynie kosmetyki, dlatego nie będę tutaj nimi zaprzątać bloga. Zakupy można robić przez stronę www.marykay.pl  z pomocą wybranej konsultantki z Waszego miasta. Możecie też umówić się z daną konsultantką w domu, która pozwoli Wam nie tylko wszystko przetestować, ale też dobierze Wam idealną pielęgnację. Ja na Żywiecczyźnie polecam Wam Joannę Skowron, z którą osobiście współpracuję (link do zakupów z tą konsultantką), a która dojedzie wszędzie i doradzi naprawdę profesjonalnie. 

Ze swojej strony obiecuję jak zawsze rzetelne recenzje, 
bo dużo od tych kosmetyków wymagam! 

Znacie te kosmetyki?
Może macie coś godnego polecenia z Mary Kay?

czwartek, 7 września 2017

Na razie to tylko 8, czyli moja kolekcja płynnych pomadek z Golden Rose

   Koniec lenistwa - tak rodzice motywowali każdy rozpoczynający się rok szkolny! Posłusznie więc zabieram się pracy blogowej, bo ostatnio jakoś tu tak cicho i pusto... Rozpoczynająca się dla dzieci szkoła i nadejście jesieni bardzo mocno zmotywowały mnie, aby powrócić do regularnego pisania. Nie, nie próżnowałam przez wakacje! Kto śledzi mnie na Facebooku wie, że ćwiczę swoją rękę w malowaniu nie tylko siebie, ale też innych kobiet. Kocham to! Zdecydowanie kocham! W związku z tym powiększam ciągle swoje kosmetyczne zbiory. W ramach przeglądu, zapraszam Was dziś na obejrzenie części moich pomadek. Jedna formuła i jedna firma. Zainteresowani? To zapraszam :)
Te pomadki pewnie znają już wszyscy! Są trwałe, matowe, mają przejrzyste opakowania, wygodny aplikator (choć ja używam pędzelka, bo korzystam z nich podczas malowania też innych) i są naprawdę w przystępnej cenie. Do tej pory udało mi się ich zgromadzić 8, ale na pewno pojawi się ich więcej, bo bardzo chętnie po nie sięgam, a ostatnio doszły nowe kolory, więc jest okazja! :) 
Jak widzicie mam przekrój przez wiele kolorów, ale zdecydowanie brakuje mi borda, brązów i nudziaków! :D Na powyższym zdjęciu widać pomadki zaraz po nałożeniu, a zaraz będzie widać jak ładnie zastygają. Moje kolory to:
2 - neonowy róż
3 - brudny róż o podtonach fioletowych, lekko błyszczy co czyni go super wyjątkowym i najchętniej kupowanym odcieniem
4 - arbuzowa czerwień
5 - kolor wina w stronę śliwki
6 - czerwień malinowa 
9 - klasyczna, zimna czerwień retro
10 - sino-koperkowy róż :D potocznie zwany kolorem topielców, a poważnie to świetnie wygląda na ustach, ale trzeba umiejętnie dobrać resztę makijażu, aby nie było efektu trupiego. Ładnie wygląda nałożony na środek ust w połączeniu z innymi pomadkami :) 
21 - brudny różofiolet, bardzo podobny do koloru numer 3, dlatego dla porównania macie te swatche jeden pod drugim. 
Znacie te pomadki? 
Polećcie w komentarzach swoje ulubione kolory :)
Szczególnie interesują mnie nudziaki :)