poniedziałek, 18 grudnia 2017

#blogmas 2017 | Makijaż świąteczny | Odsłona pierwsza

   Dziś mam dla Was pierwszą propozycję makijażu świątecznego w takich dość nieoczywistych fioleto-bordach. W sumie to sama nawet nie wiem jak go określić kolorystycznie. Jeżeli obserwujecie mnie na Instagramie (zachęcam nieśmiało) to pewnie już go widzieliście, ale chciałam Wam go pokazać trochę bliżej i trochę bardziej. 
 
Jeżeli chodzi o kosmetyki to użyłam:
- podkład Lock It Kat von D w odcieniu 43 warm. Nie lubimy się z nim zupełnie. U mnie zapewne bardziej sprawdzi się do mieszania z innymi niż sam w sobie. 
- korektor Mary Kay w odcieniu Light Ivory
- puder Affect Cosmetics prasowany w odcieniu 001. 
- konturowanie: Bahama Mama, theBalm i Kobo, Nubian Desert
- róż z palety róży Nyx
- rozświetlacz Mary Lou, theBalm
- brwi - kredka Catrice w odcieniu dont let mi brown
Oczy to:
- paleta Tune Cosmetics (brązy, czerń i róż),
- Huda Beauty, Desert Dusk (błyski, brązy, bordo)
- Too Faced, Sweet Peach (brzoskwiniowy do roztarcia załamania)
- TopShop, Holograph
- MySecret, pojedynczy cień matowy 505
- Ardell, Demi Wispies
- Glitter Primer Nyx
Na ustach kredka Golden Rose 10
Podoba Wam się?

sobota, 16 grudnia 2017

#blogmas 2017 | Divine Star | BeGLOSSY | Co tym razem?

   Połowa grudnia. Pochwalcie się jak Wam idą przygotowania do Świąt! Ja dziś skończyłam kompletowanie prezentów, które powoli zaczynają zapychać pobliskie paczkomaty i nie tylko :D Jestem z siebie dumna! Choć raz nie na taką ostatnią chwilę :D Wczoraj kurier oprócz zamówionych prezentów dla najbliższych przyniósł też moje pudełko beGLOSSY. Takie niespodzianki to ja lubię - nawet bardzo! Wiecie jak to u mnie z tymi pudełkami bywało i  bywa, ale ostatnio muszę przyznać, że przychodzą regularnie :D 
   I po pierwsze to muszę Wam napisać, że to pudełko to chyba najpiękniejsza szata graficzna jaka pojawiła się w ciągu ostatnich dwóch lat! No po prostu popatrzcie:
To rozgwieżdżone niebo! Wiem, że to mało istotne może, ale na mnie robi to wrażenie. Jest piękne! Po prostu piękne! Tradycyjnie otwieramy:
Nawet wstążka pod kolor, a czerwony papier dodaje świątecznego kontrastu. Od razu Wam napiszę, że w pudełku jest 5 produktów, w tym 3 pełnowymiarowe plus ja dostałam dodatkowo jeden produkt za stanie się subskrybentką VIP (minimum 6 mcy subskrybcji).  No to lecimy po kolei od pełnowymiarowych:
BARNANGEN, Nawilżający balsam do ciała (34,99 zł/400 ml)
Bardzo duża pojemność, która przemawia na jego korzyść. Marka ta już pojawiła się w poprzednim pudełku, ale balsam trafił na rozdanie. W tym podoba mi się obecność pomki. 
SYLVECO, Hibiskusowy tonik do twarzy (17,65 zł/150 ml)
Wiecie, że dopiero ostatnio zrozumiałam jak ważny dla skóry jest tonik? Warto go zaaplikować tuż przed kremem, aby skóra wyciągnęła z kremu jak najwięcej korzyści. Do tej pory się od tego migałam, ale teraz już sięgam po tonik świadomie, albo po prostu używam tego żelu 3w1 z Mary Kay.
TEEEZ, Oasis, Bem Lipstick (78 zł)
Pomadka ma być długotrwała, mocno napigmentowana i satynowa. Kolor jest ładny, bo to taka zabrudzona, winna czerwień. Jeżeli chodzi o opakowanie, to jest bardzo designerskie, ale sprawia wrażenie bardzo lichego. Nie wiem jeszcze co o niej myśleć. Mam nadzieję, że będzie tak dobra, jak obiecuje producent.
BANDI, Krem silnie nawilżający (59 zł/50 ml) - w pudełku 30 ml
Znana dobrze marka już z beGLOSSY. Bardzo lubię ich produkty, więc po ten też chętnie będę sięgać. Plus za sporą pojemność 'miniatury'.
INGENII, Oliwka higrofilna do oczyszczania skóry twarzy i dekoltu (80 zł/400 ml) - w pudełku 
Takich małych miniatur to ja nie lubię, bo po jednym lub dwóch użyciach nie jestem w stanie stwierdzić czy produkt do pielęgnacji lubię. Zapowiada się ciekawie, ale nie wiem czy zdąży się wprosić. Plus za nową, nieznaną mi markę. 

Produkt dla VIP
FACE STOCKHOLM (60zł)
Nie znam tej marki szczerze mówiąc, więc plus, a czarna kredka do oczu zawsze się przyda. Sprawdzimy ją :) 


PODSUMOWANIE:
Samo pudełko zachwyciło mnie bardziej niż jego zawartość. Plusem jest różnorodność produktów, ale też pojawienie się nowych marek. Dużym atutem jest kolorówka, bo choć mam wątpliwości do jakości opakowania, to sam produkt jest ładnym kolorze i może idealnie wpasować się w świąteczny look. 


A Wam?
Podoba się?
Przygarnęlibyście?

wtorek, 12 grudnia 2017

#blogmas 2017 | Grudniowe przyjemności, czyli trochę o czytaniu | Książki ze Świętami w tle i nie tylko | Autorzy, których uwielbiam

   Coś ten #blogmas w tym roku jakoś idzie mi ciężko... Może dlatego, że jeszcze nie czuję tych Świąt, jeszcze nie mam żadnych ozdób, nie piekę pierników (bo kocham te mięciutkie, pulchniutkie!) i nawet nie mam połowy prezentów. Może dlatego, że już myślę o przeprowadzce, a może dlatego, że zbyt wiele myśli zaprząta mi głowę. Z odsieczą przychodzi mi czytanie i o tych świątecznych propozycjach czytelniczych chcę Wam dziś napisać... i nie tylko!
Powyżej macie stos, który do Świąt chciałabym skończyć. Mam to szczęście, że prawdziwym Molem książkowym jest moja Mama. Do tego stopnia, że kupuje książki i często wraca do niektórych pozycji. To właśnie ona podrzuca mi w okresie Bożonarodzeniowym książki w świątecznym klimacie. W tym roku zaczęłam od 'Gwiazdki z nieba' i muszę Wam napisać, że wchłonęłam ją w jeden dzień. Jest to jednak historia, której kontynuację będziemy mieć dopiero w marcu, więc jak nie lubicie czytać w ratach, to polecam sięgnąć po inną :)
Opowiem Wam o tych, które już czytałam. Może nie będzie tego dużo, bo ta tradycja zaczęła się u mnie dopiero dwa lata temu, ale zdecydowanie będę ją kontynuować co roku. Zauważycie pewnie, że jest to głównie jeden autor, ale jeśli go nie znacie to musicie go nadrobić! Ach! Dodam, że czytam cały rok, ale nasila mi się przy końcu roku! :) Jest to tylko garstka tego, co przeczytałam ogółem.

1. RICHARD PAUL EVANS. 
Tego Pana uwielbiam! Pisze tak ciepło i tak umiejętnie, że potrafi poruszyć w sercu każdą strunę. Są bardzo lekkie w czytaniu, ale niewymownie przesiąknięte mądrością. Czytanie książek tego autora jest dla mnie niesamowitą przyjemnością. Przedstawię Wam tytuły wraz z ich opisami na tylnej okładce (lubimy czytać.pl). Może coś Was zaintryguje:)

Najcenniejszy dar 
Czy wiesz, co zostało ofiarowane jako pierwszy bożonarodzeniowy podarunek?
Tuż przed Bożym Narodzeniem Richard z żoną i córeczką wprowadzają się do starej rezydencji, by opiekować się mieszkającą tam staruszką Mary. Pewnej nocy pisarza budzi piękna melodia. Poszukując źródła tajemniczych dźwięków, Richard trafia na strych, gdzie odkrywa zakurzoną, rzeźbioną skrzynkę, pełną starych miłosnych listów, naznaczonych śladami łez. Kto był ich autorem? Do kogo były adresowane? Ta zagadka będzie nurtować autora wraz z pytaniem zadanym przez Mary: co było pierwszym darem ofiarowanym na Boże Narodzenie?

Podarunek
Natan Hurst, cierpiący na Syndrom Tourette’a pracownik działu ochrony sieci sklepów muzycznych, nienawidzi świąt Bożego Narodzenia. Choinka i prezenty od lat przypominają jedynie o tragicznych wydarzeniach, które zniszczyły mu dzieciństwo. Kolejną zbliżającą się Gwiazdkę spędziłby zapewne samotnie, gdyby nie zamieć śnieżna, odwołany przedświąteczny lot i przypadkowe spotkanie z młodą kobietą i jej dziećmi. Podarunek to również historia niezwykłego chłopca, który zmienił życie bliskich mu osób, pomagając im zrozumieć siebie i świat. To lektura pełna ciepła, zrozumienia i nadziei.

Stokrotki w śniegu
Zły. Okrutny. Bezwzględny. Tyle i aż tyle można o nim powiedzieć. James Kier jest człowiekiem, który nie dba o nikogo, ani o swoją żonę, ani o syna. Liczy się tylko on.
Kiedy ginie w wypadku, wszyscy nareszcie mogą powiedzieć, co o nim sądzą. Tylko, że James żyje. A to, co słyszy na swój temat, jest dla niego szokiem.
Postanawia się zmienić. Ale jak odzyskać miłość żony, którą opuściło się w chorobie? Jak poprosić o wybaczenie młodą matkę, którą pozbawiło się domu? I jak żyć ze świadomością, że zniszczyło się czyjeś życie?
Nigdy nie jest za późno, by zacząć czynić dobro.

Szukając Noel (chyba najbardziej wzruszająca!)
Gdy Mark był dzieckiem, mama opowiadała mu, że anioły czasem przebierają się za ludzi i schodzą na ziemię. Gdy dorósł, zwątpił w te słowa. Kiedy jednak znalazł się na samym dnie, ponownie w nie uwierzył.
Mark Smart był życiowym nieudacznikiem, który nigdzie nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca. Los postawił jednak na jego drodze niezwykłą dziewczynę - Macy. Uczucie, którym ją obdarzył różniło się od jego dotychczasowych związków: „to tak jakby porównać Święto Pracy z Bożym Narodzeniem”. Gwiazdka nie może jednak trwać wiecznie, a miłość Marka i Macy napotka na niespodziewane przeszkody. Czy mroczne wydarzenia z przeszłości muszą rozdzielić ich na zawsze?

Polecam Wam naprawdę wszystkie powieści tego autora. Wbrew niektórym opisom, nie są to romanse! Te książki niosą z sobą coś więcej, dlatego warto je szczególnie czytać przy Świętach. Końcem listopada skończyłam jego 'Dzienniki pisane w drodze' i powiem Wam - warto! Jest kilka tych części, ale czyta się je w mgnieniu oka. To taka książkowa podróż przez Stany Zjednoczone człowieka, który stracił w życiu dosłownie wszystko. W tym roku mam zamiar przeczytać jego 'Hotel pod Jemiołą'. Wiem, że się nie zawiodę!

2. ANNA FICNER-OGONOWSKA
Polska autorka. Jej trylogia o Hani Lerskiej wzrusza, koi, bawi, skłania do refleksji. Powiem Wam, że widząc grubość tych książek, byłam sceptyczna i niechętnie się do nich zabierałam, ale gdy już zaczęłam to przepadłam! Bo w życiu to wszystko lepiej smakuje, jak jest przyprawione miłością. Trzeba jej dodawać wszędzie. Gdzie tylko się da. - te słowa Pani Irenki z książki Alibi na szczęście powinny być wypisane w każdym domu :) 

Szczęście w Cichą Noc
Wieczór wigilijny, za oknem cisza. Pada śnieg, dom pachnie piernikiem i goździkami, na stole dodatkowe nakrycie, może zaraz ktoś przyjdzie... To wszystko znajdziecie w najnowszej książce Anny Ficner-Ogonowskiej.
Hania pragnie spędzić wigilię z najbliższymi osobami w swym rodzinnym domu. Chce, by było jak dawniej... Zapowiada się wspaniały czas, pełen miłości, mądrych rozmów, rozkochanych spojrzeń i wyśmienitych dań.
Lektura tej magicznej opowieści, w której tradycja staje się jedną z bohaterek, z pewnością rozgrzeje serca i sprawi, że te Święta, choć obchodzone zimą, będą ciepłe i prawdziwie wyjątkowe. Idealna książka do czytania w bożonarodzeniowy wieczór; doskonały prezent pod choinkę. 

Ciepła, rodzinna, nie chce się jej kończyć. Taka typowa książka do poczytania przy choince i mandarynkach, bo już nic innego się nie wciśnie... no i może przy makowcu z kakałkiem. Taka do 'pod kocykiem'. Cudowna! Na końcu tej książki znajdują się przepisy na Świąteczne dania i słodkości :)

Muszę Wam jednak opowiedzieć jeszcze o autorce, która może na koncie nie ma zbyt wielu świątecznych książek, ale z pewnością warto po nią sięgnąć w wolnej chwili.

3. KATARZYNA MICHALAK
Opowiem Wam jeszcze o jednej polskiej autorce, w której pisaniu się niedawno zakochałam. Ona pisze tak, że tracimy poczucia granicy między fikcją a rzeczywistością. Jej historie poruszają do głębi i do tego stopnia, że niektórych jej pozycji Mama mi nie daje, bo wie, że nie będę tego w stanie przetrawić. Jest bardzo dokładna w opisach tortur, przeżyć, sytuacji. Nie rozwleka się przy tym ani trochę. Ostrzegam jednak, że te książki są bardzo trudne tematycznie.

Bezdomna
To historia, która może toczyć się obok ciebie. Zawsze warto wysłuchać historii drugiego człowieka do końca. W ten sposób można uratować komuś życie.
Kinga straciła już wszystko: dom, rodzinę, dziecko i poczucie godności. Wtedy w jej życiu pojawia się Aśka. Kobieta, która kiedyś zrujnowała jej małżeństwo, teraz wyciąga do Kingi pomocną dłoń. Czy to wyrzut sumienia, ludzki gest, a może jakiś ukryty plan? 
Aśka nie zna jeszcze historii dawnej rywalki – historii tak bolesnej i wstrząsającej, że aż trudno to sobie wyobrazić. Czy Aśka zdobędzie zaufanie Bezdomnej? Odkryje, dlaczego Kinga tak sobą gardzi, tak bardzo cierpi? Co zrobi, gdy pozna jej prawdę? Czy w Aśce zwycięży wścibska dziennikarka, czy wrażliwa, czuła na krzywdę innych kobieta?
"Bezdomna" to książka pełna dramatyzmu, skrajnych emocji, tajemnic, skomplikowanych relacji rodzinnych i niespodziewanych przyjaźni. To historia, która może toczyć się obok ciebie. To opowieść, której musisz wysłuchać do końca.

UWAGA! Książka, którą naprawdę warto przeczytać, ale... Od razu Wam powiem, to nie jest książka dla osób o bardzo słabych nerwach, to nie jest też książka dla kobiet w ciąży. To jest książka do przeczytania na raz. Serce Wam pęknie i poćwiartuje się na kawałki! To nie jest lekka opowiastka z romansem w tle. To opowieść o brutalnym życiu. Warto ją przeczytać, bo może w ten sposób zostanie uratowane czyjeś życie! Może dwa razy się zastanowimy zanim coś powiemy. Powieść zaczyna się w Boże Narodzenie, ale niech Was to nie zmyli. 

Mistrz (Coś dla fanów Greya, choć według recenzji Grey przy tym to pestka)
Noc. Pustymi ulicami Warszawy w pośpiechu do domu zmierza Sonia, główna bohaterka. Przed nią jeszcze najgorszy odcinek trasy - przejście podziemne, które zawsze wywołuje w niej dziwny strach. Kiedy kobieta jest już w połowie drogi, nagle ktoś w popłochu zbiega po schodach, uciekając przed kilkoma podejrzanie wyglądającymi mężczyznami. Uciekinier nieoczekiwanie zatrzymuje się koło dziewczyny. Wyjmuje broń i przykłada sobie lufę do skroni, oddając śmiertelny strzał. Przerażona Sonia pragnie uciec jak najdalej od tego makabrycznego incydentu, lecz jej starania zostają udaremnione przez niebezpiecznych mężczyzn, którzy pakują ją do samochodu i wywożą… na Cypr. W ten sposób dziewczyna znajduje się w centrum szemranych interesów, którymi zajmuje się diabelsko przystojny Raul de Luca. Jak zakończy się jej historia? Czy bezwzględny mafijny boss pozbędzie się niewygodnego świadka? A może wykorzysta Sonię do innych celów?

Wiecie co jest najgorsze? Przez połowę książki Soni żałujecie, a w drugiej jej zazdrościcie. Jak to możliwe? Przeczytajcie, ale od razu też ostrzegam, że książka jest mocno przesiąknięta opisami erotycznymi. Katarzyna jest mistrzem pisania tych scen jeżeli chodzi o dobór słownictwa i opisywanie emocji. Jest to tylko jednak dodatek, który urozmaica główny wątek, dla którego chcecie skończyć tę książkę jak najszybciej! 
Kurczę, chyba strasznie się rozpisałam! Mam nadzieję, że ktoś w ogóle dotarł do końca! Kocham czytać! Jeżeli jesteście ciekawi co jeszcze czytałam i mogę polecić, dajcie znać! Chętnie też zobaczę Wasze propozycje czytelnicze w komentarzach!

środa, 6 grudnia 2017

#blogmas 2017 | Mikołajkowa wishlista | Kosmetyczna, a jakże! | 5 moich pomysłów

   No to z duuuużym opóźnieniem, ale zaczynamy blogmas! Te wpisy pewnie będą trochę bardziej lajstajlowe i w końcówce roku będziemy się mogli lepiej poznać :) Na początku powiem Wam, że przeglądałam posty z zeszłego roku i sama jestem pełna podziwu dla swojego progresu makijażowego! Kurcze, może nie powinnam, ale trzeba umieć też się docenić! Jestem lepsza niż rok temu, jeszcze niedoskonała i nieperfekcyjna, ale lepsza, a to już dla mnie dużo znaczy! W zeszłym roku pisałam list, który możecie przeczytać tutaj (klik) - wciąż aktualny. W tym roku pokażę Wam kilka fajnych rzeczy, które może wpadną Wam w oko i znajdą się pod Waszymi choinkami. Zaczynamy! 

PS. Post nie jest sponsorowany, a szkoda :D 

1. Pędzle
Pędzli akurat nigdy za wiele, jeśli osoba lubi się malować. Kocham Zoevę, Nanshy i nawet te tanioszki z Hulu, ba! Świetnej jakości pędzle znalazłam na Alieexpress, ale bardzo chciałabym ten zestaw z MBrush. Niesamowicie piękne pędzle! Nie ukrywam, że są drogie. Podobno za tą jakość nie tak bardzo, ale jednak. Mimo wszystko po prostu chciałabym je mieć, bo słyszałam, że warte są tej zbrodni na portfelu :D 

2. Palety cieni
Ostatnio kilka palet swoich rozdałam, bo z nich nie korzystałam, więc zrobiło się miejsce dla nowych. Podobają mi się wszystkie z ABH, nowa Nabla Dreamy (czekam na nią, aż wróci!), nowe palety KOBO (świetne), ale też właśnie te maluszki z Hudy. Ta powyższa jest chyba najładniejszą kolorystycznie! 

3. Pielęgnacja
Balsamy, olejki, aromatyczne peelingi, płyny do kąpieli. Gdybym tylko miała wannę, to niedamowicie cieszyłabym się z kul do kąpieli! Z tego co wiem to takie kule można zrobić samemu (klik). Rewelacyjny pomysł - oczywiście jeśli tylko ktoś ma wannę! :D 

4. Pomadki, jakiś extra tusz do rzęs lub cały zestaw
Klasyka! Tu mamy totalną dowolność, ale myślę, że każda kobieta ucieszyłaby się z jakiejś fajnej szminki lub tuszu! Można też kupić zestaw, aktualnie w Sephora można znaleźć ich mnóstwo! Świetny zestaw dostaniecie też z Mary Kay jeżeli interesuje Was ta marka. Mamy duże pole do popisu jeżeli chodzi o sprawy finansowe, bo możemy kupić naprawdę tanie produkty bardzo wysokiej jakości lub coś bardzo ekskluzywnego.

5. Gąbki do makijażu
Czyli coś czego zawsze jest za mało pod ręką, a wiele kobiet nie wyobraża sobie aplikacji podkładu, korektora czy pudru, a nawet konturowania bez tego małego gadżetu. Jeżeli zastanawiacie się którą wybrać, to na blogu zrobiłam Wam już kiedyś porównanie BB z gąbką Blend It (klik) .

Tyle :)
Dajcie znać, co Wy chciałybyście dostać pod choinką!
Możecie zostawić linki do Waszych wishlist, chętnie poczytam!

wtorek, 5 grudnia 2017

Mój ulubiony korektor | Mary Kay | Czy dałam się nabrać?

   Nie wierzę, że nie było mnie tu tak długo! Dzieję się! Wiecie to z Facebooka i Instagrama, a dodatkowo teraz w okresie przedświątecznym pochłania mnie czytanie :) Dziś mam jednak dla Was mojego ulubieńca. Używam go już ponad miesiąc i jestem pewna, że dokupię więcej kolorów. 
Perfekcyjny korektor do twarzy. Nie wiem jak Wy, ale nie lubię takich nazw, bo sam ich wydźwięk powoduje u mnie myślenie 'Oho! Żeby lepiej się sprzedawał to napisali, że jest perfekcyjny. W końcu kobiety uwierzą w wiele obietnic.' Ale wiecie, nie ze mną te numery! Kupiłam i stwierdziłam, że sama się przekonam, czy aby na pewno ten gagatek jest taki perfekcyjny jak o nim piszą i jak konsultantki mają mówić. 
Sam produkt wygląda bardzo elegancko. Przez 'okienko' widać odcień, który chcemy akurat zaaplikować. Aplikator jest bardzo prosty i przyjemny w użytkowaniu: 
Ja mam odcień Light Ivory i jest on najjaśniejszym z dostępnych. Muszę jeszcze sprawdzić Light Beige, bo wydaje się być bardziej żółty. Najciemniejszy z nich - 'Deep Bronze' rekomendowany jest jako konturowanie na mokro, ale jeszcze nie sprawdzałam. 
Konsystencja jest bardzo kremowa, ale nie tępa. Ładnie rozprowadza się na skórze i pięknie kryje. Co prawda pod oczy w Mary Kay znajdziemy dedykowany odcień brzoskwiniowy, ale ja używałam tego i jestem naprawdę zadowolona. Nie wysusza cieniutkiej skóry pod oczami i zakrywa cienie. Radzi sobie też z przebarwieniami i zaczerwienieniami. Jest bardzo trwały i naprawdę wydajny. Popatrzcie, tu możecie zobaczyć jak zachowuje się po roztarciu:

Używałam go przez cały miesiąc i nie mogę się przyczepić. Najlepiej wygląda wtłaczany w skórę gąbeczką. Wystarczy cienką warstwą narysować trójkąt pod okiem, by ładnie zakryć zasinienia. Radzi sobie z każdym podkładem. Przypudrowany nie wygląda sucho i trzyma się cały dzień. Nie zbiera się też w ciągu dnia w zmarszczkach. 
Wada? Kupić możecie go jedynie przez konsultantkę, ale jest w tym plus. Konsultantka ma wszystkie odcienie i chętnie Wam je pokaże, byście kupiły ten właściwy. Jest też drogi, nie ma co ukrywać, bo kosztuje 79 zł, ale za tę jakość w sumie warto :) 

Nie sądziłam, że się z nim polubię, a jednak! Mam go w każdym makijażu od miesiąca (możecie zaobserwować na Insta na przykład). Do tej pory lubiłam Affinitone, ale nie jest tak kremowy jak ten. 

piątek, 24 listopada 2017

BeGLOSSY Listopadowe | Daily Routine | Co tym razem?

   Zmiany, zmiany, zmiany. Ciągle w ruchu, ciągle w rozwoju, ciągle w myślach. Jejku! Ile dobrego się dzieje. Wiadomo... tych złych rzeczy trochę też by się znalazło (wiadomo, że musi być równowaga), ale skupiajmy się na tych dobrych. One są motywacją. Ja wszystko Wam za niedługo opowiem, ale idę ku dobremu! Wiem, że teraz jesteście ciekawi co mi się kombinuje, ale uwierzcie - moja ekscytacja sięga zenitu! Koniec. Bo mnie znielubicie:)
   Jak co miesiąc chcę z Wami otworzyć pudełko beGLOSSY. Obserwujący mnie na Insta już wczoraj mogli ze mną zajrzeć do środka, ale kto nie ma Insta albo mnie nie obserwuje (O zgrozo!), ten ogląda z opóźnieniem na blogu. Zapraszam :) 
Daily Routine - zapowiada się fajnie, co? Od razu Wam powiem, że mamy tutaj 6 produktów, w tym 4 pełnowymiarowe. Lecimy po kolei. Zacznę od miniatur.

WELLA PROFFESIONALS, Maska do włosów z linii Fusion Intense Reapair 30 ml (64 zł/150 ml)
Regeneracja i odnowa włosów. Zużyję, bo akurat ostatnio często spinam włosy lub katuję prostownicą - taka długość :) 30 ml na 2-3 razy mi starczy :) 

URIAGE XEMOSE, Krem nawilżająco-kojący do twarzy i ciała 50 ml (78 zł/400 ml)
Na razie odłożę go do zapasów i dopiero zdecyduję czy będę go używać czy poleci w świat. Marka Uriage akurat mnie ciekawi i często pojawia się w pudełkach. Ta formuła ma nie zostawiać tłustej warstwy, więc może sprawdzi się pod makijaż :) 

NIVEA, Olejek w Balsamie (17,99 zł/200 ml)
Jest to nowość na rynku. Połączenie olejku makadamia lub jojoba z szybko wchłaniającym się balsamem. Pachnie naprawdę ładnie. Faktycznie czuć w nim dobrą nutę kakao, jak przy dobrej jakości czekoladzie. Wiem, że spodobał się mojej Siostrze, więc go ode mnie dostanie, bo mój zapas nawilżaczy ciała jest wystarczający :) 

LE PETIT MARSEILLAIS, Pielęgnujący krem do mycia Algi Morskie i Biała Glinka (11,99 zł/250 ml)
Powiem tak. Może nie jestem zachwycona produktem do mycia w pudełku, ale z drugiej strony mam okazję co chwilę sięgać po coś innego. Zwykle idę i kupuję coś, co akurat jest w promocji :) Tutaj mamy krem do mycia, więc brzmi ciekawie, a zapach? Wczoraj mówiłam... Czuć algi, ale jest to świeży zapach lata. Zapach wody w rzece nad którą akurat siedzisz i moczysz w niej nogi w środku upalnego dnia. Nie brzmi fajnie? Tak, tęsknię za ciepłymi dniami :) Bo ja to ciepłolubna jestem :) 

FARMONA MAGIC SPA, Peeling cukrowy do ciała (13,50 zł/320 g)
I teraz tak. Nie cieszę się, że to akurat Farmona, bo ich peelingi pozostawiają na skórze woskowy film, którego nie cierpię. Opakowanie jest cudowne, a zapach? Powiem Wam szczerze, że bałam się, bo zapach majowego bzu to mój ukochany zapach wiosny. W ogóle uważam, że maj jest najpiękniejszym miesiącem w roku (nie tylko ze względu oich urodzin, hah!). Wtedy wiosna jest najpiękniejsza. Jest ciepło i kwieciście. Wróćmy do zapachu peelingu. Otóż... Pachnie identycznie jak bez! Kropka w kropkę, nuta w nutę! Jest to bez zrywany po deszczu, wiecie taki jeszcze mokry i ciężki, a zapach leciutki! Po prostu cudownie. Jestem trochę rozdarta, bo za firmą nie przepadam, ale zapach jest obłędny.

...i teraz Fanfary poproszę! 
PIERRE RENE, Pomadka Royal Mat Lipstick (19,99 zł/4,8 g)
Kolorówka w beGLOSSY. Toż to Święto jest! I jeszcze wiecie, to nie jest jakiś tam produkt, którego nikt nie zna i jest średniej jakości, tylko to jest pomadka w jeszcze modnym matowym wykończeniu z całkiem spoko firmy. Ma dawać efekt matowych, ale nawilżonych ust dzięki zawartości olejków. Dodatkowo opakowanie piękne, z zamknięciem na magnes. Naprawdę fajna! A kolor... ciekawi?
Idealny dla mnie, czyli blondynki. Piękna fuksja no 10 Pink Velour. Na Facebook spróbuję Wam ją porównać do mojej pomadki z MAC, bo wydaje mi się bardzo zbliżona do Flat Out Fabulous. Ma chłodny odcień, więc też optycznie będzie wybielać uśmiech. Oczywiście napisałam dla blondynki, ale w sumie to każda będzie w tym kolorze będzie wyglądać dobrze jeżeli lubi fuksjowo-fioletowe odcienie. 

Moja opinia?
  • Pudełko wydaje się być całkiem w porządku. Mamy tutaj faktycznie kroki pielęgnacyjne, które powinny nam towarzyszyć na co dzień, czyli złuszczanie, oczyszczanie, nawilżanie. 
  • Świetnym produktem jest tu kolorówka. Niby Pierre Rene, ale wreszcie jest coś użytkowego!
  • Kosmetyki ze względu na zapachy i kolorystykę zdecydowanie bardziej pasują mi do wiosny niż do późnej jesieni, ale być może to zamierzony zabieg :)
Co myślicie o zawartości?
Przygarnęłybyście?