wtorek, 29 września 2015

Okiem Młodej Mamy: W oczekiwaniu na Maleństwo - łóżeczko

     Nie chciałabym, aby tzw. "Mamowa" tematyka zdominowała mój blog, ale nie da się ukryć, że niedługo Hania będzie pochłaniała sporą część mojego czasu wolnego i uwagi. Nie martwcie się, nadal będą pojawiać się recencje kosmetyków, makijaże, Openboxy, buble i wszystko, co do tej pory mogliście tu przeczytać. Chciałabym jednak odkryć przed Wami jeszcze jedną moją stronę - młodej, niedoświadczonej, uczącej się na błędach - Mamy. W związku z tym bardzo chciałabym "wylać" gdzieś moje zachwyty nad tą nową sferą mojego życia, jak i podzielić się z Wami opinią o tym, co dla Mojej Małej Hani gromadzę. Mam nadzieję, że przyjmiecie tą serię ciepło, jak i będę mogła liczyć na Wasze wsparcie w tym względzie. 
     Jestem już w 37 tygodniu ciąży, więc w każdej chwili muszę być przygotowana na pojawienie się nowego członka rodziny:) To bardzo ekscytujące!:) Wraz z mężem chodzimy na Szkołę Rodzenia i wspólnie nie możemy się doczekać. W oczekiwaniu towarzyszą nam również nasi rodzice i rodzeństwo, tym bardziej, że Haneczka będzie pierwszą wnuczką! :D Ale będzie szał! :) 
     Dziś chciałabym pokazać Wam łóżeczko, które jest realizacją wielu inspiracji znalezionych w Internecie. Nie będę ukrywać, że wszystko, co zobaczycie wyszło spod maszyny Mojej Wspaniałej i Przezdolnej Mamy! Zapraszam do oglądania, bo zdjęć jest sporo!:)) 
Ochraniacze zrobione z poduszek. Bardzo mi się takie marzyły, tym bardziej, że później mogę powiązać je ze sobą tworząc mięciutką, poduszkową matę, która może posłużyć również jako zagłówek. Swoją drogą... uwielbiam jasie i wszelkiego rodzaju poduszki. Dlatego wśród poduszkowych ochraniaczy pojawiły się również jasie ozdobne...
Gwiazdki i chmurka. Podejrzewam, że ta mniejsza gwiazdka wkrótce wyląduje w buzi Mojej Łobuziary, ale zanim to nastąpi będzie zdobić łóżeczko:)
Jeżeli chodzi o pościel, to postawiłam na bawełnę i mięciutki polar Minki. Na razie Hania i tak po porodzie będzie pewnie spałą w rożku, ale później kupię kołderkę, poduszkę i myślę, że będzie mi się to połączenie fajnie sprawdzać.
Aby zachować spójność, koszyki wiklinowe zakupione w Jysku również otrzymały Myszkowe okrycia z pasującą w kropki kokardką. Jeśli będziecie zainteresowani, to pokażę Wam ich zawartość:) 
Do kompletu mam też organizer w postaci torby - w trakcie użytkowania okaże się do czego mi posłuży. Na razie pilnuje jej Hendmejdowy Królik:D Kupiłam go dwa lata temu w ramach Tygodnia Kultury Beskidzkiej z myślą o pierwszym dziecku za kilka lat:) Nie mogłam się mu oprzeć! Teraz jest jak znalazł:) 
Tu jeszcze dwie maskotki z moich lat młodzieńczych:)
A tu spakowana już torba do szpitala i...
ubranka na wyjście ze szpitala dla Haneczki. 

     Jak widzicie, wszystko zachowane jest w kolorystyce szaro-biało-różowo-fuksjowej. Mam nadzieję, że Wam się podoba. W następnym poście z tej serii będę chciała Wam pokazać metamorfozę fotelika samochodowego, którym wozili Rodzice moją 10-letnią już Szwagierkę - najmłodszą Ciocię:) 

Napis z imieniem zamówiłam tutaj
Ubranka to w większości - H&M
Łóżeczko - lokalny sklep
Koszyki wiklinowe i fotel (pokrowiec w zygzaki uszyty przez Mamę) - Jysk
Komoda - Ikea

Dajcie znać czy interesują Was posty o tej tematyce? I czy Wam się podoba? 

Pozdrawiam,
Blondlove

niedziela, 27 września 2015

Tag: Sleeping Beauty

Cześć,
dziś przychodzę do Was z szybkim postem, a mianowicie Tagiem, który krąży ostatnio po blogach i YouTubie. Tworzę go i od razu publikuję zainspirowana Black Smokey, do której odsyłam tutaj. Nie wiem, czy widzieliście te koszulki z napisem: Na 99% jestem pewna, że jestem Księżniczką Disneya... Są genialne! Bardzo mi się podobają! Ale... Czy ze wszystkich księżniczek Disneya mogłabym być Śpiącą Królewną? 



1. Jaki jest twój ulubiony sposób zmywania makijażu wieczorem? 
Chusteczki do demakijażu czy mycie twarzy?

Zmywam makijaż zawsze pod prysznicem używając żelu do mycia twarzy. Jest to najczęściej Nivea, albo ostatnio pojawił się też Uszlachetniony olejek arganowy do oczyszczania i mycia twarzy + kwas hialuronowy z Bielendy (podkradam Mamie:)).

2. Jaki jest twój ulubiony płyn do demakijażu i/lub chusteczki?

Jeżeli chodzi o płyny to, micelarny 3w1 Nivea Sensitive lub Bourjois ten w fioletowej butelce, a chusteczki lubię z Alterry te aloesowe. Kosztują dosłownie grosze, a są świetne!:) 

3. Twój ulubiony sposób na zmywanie makijażu wodoodpornego? 

Najpierw prysznic z myciem twarzy, a później dwufazowy płyn z Nivea.

4. Robisz peeling wieczorem? Jeśli tak to czego używasz?

Robię peeling, ale nie co wieczór. Najczęściej ten drobnoziarnisty w formie saszetki od Perfecty.

5. W pielęgnacji wieczorowej wolisz kremy czy olejki/oliwki? Które?

Zdecydowanie kremy. Do twarzy Nivea Aqua Effect Regenerujący krem na noc, a na ciało ostatnio balsam Palmers albo Vaseline kakaowy.

6. Ulubiony przeciwzmarszczkowy krem pod oczy?

Wstyd się przyznać, ale rzadko sięgam po krem pod oczu, ale jeśli już, to mam It's Potent marki Benefit i on mi się sprawdza.

7. Zdarza ci się nie zmyć makijażu przed snem?

Pamiętam, że ostatni raz zdarzyło mi się to po Studniówce. Ale teraz? Nie ma takiej możliwości nawet! Choćbym jak była zmęczona, to twarz muszę umyć, bo nienawidzę budzić się z brudną od podkładu poduszką i rozmazanym tuszem. A po za tym twarz później jest taka szara... Nie, z makijażem spać nie chodzę!:)

8. Zasypiasz - czy:
a) kładziesz głowę na poduszkę i już śpisz
b) nie możesz zasnąć
c) zajmuje ci to kilka minut

Pytanie jak z Psychotestu!:) Hah! :) Zależy od dnia, pory pójścia spać, samopoczucia... Chociaż ostatnio przyznaję, że zasypianie zajmuje mi czasem nawet pól godziny. Próbuję zmęczyć oczy grając w grę na telefonie, przeglądając Facebooka czy Instagram. Wiem, że to niezdrowe, ale inaczej przewracam się z boku na bok:)

9. Mówi się że powinniśmy sypiać 8 godzin. Jak to przeciętnie wygląda u ciebie?

Yyyy... Przyznaję się! I od razu usprawiedliwiam... Kiedyś wystarczało mi 6h bez problemu, ale teraz? Śpię póki mogę, bo za dwa lub trzy tygodnie ulegnie to drastycznej, ale słodkiej zmianie :D 9 godzin - tyle potrafię spać:) Często jest jednak tak, że budzę się o 5 rano, nie mogę zasnąć przez godzinę i zasypiam znów...

10. Twój sekret na dobrze przespaną noc?

Pewność, że wszystko co mieliśmy zrobić - zrobiliśmy, prysznic, balsam, nadrobienie kilku subskrybcji na YT i przytulenie do ukochanej osoby:)))) 


Zapraszam! Jeżeli zdecydujecie się odpowiedzieć na pytania z Tagu, podlinkujcie w komentarzu pod postem lub na Facebooku :) 

A tak sobie ostatnio odpoczywamy w moim ulubionym fotelu z Jysku!:))) Mam nadzieję, że niedługo uda mi się naskrobać coś "Mamowego" :)

Pozdrawiam cieplutko,
Blondlove

czwartek, 24 września 2015

Test cieni Lambre - makijaż

Cześć,
ostatnio w beGLOSSY pokazywałam Wam, że dostałam satynowe trio do oczu marki Lambre. Ja do tej firmy mam mieszane uczucia, bo miałam już kilka ich produktów - między innymi lakier, który nie był zbyt trwały, ale za to był w przepięknym chabrowym kolorze, więc... Jakoś tak, jak zobaczyłam te cienie, to nie było euforii, aczkolwiek fajnie, że w pudełkach zaczynają się pojawiać kosmetyki do makijażu. Przejdźmy jednak do rzeczy. Cienie zapakowane są w eleganckie złote kartonowe pudełko, a w środku... 
...znajdujemy bardzo eleganckie opakowanie plastikowe. Dość solidne, choć jakby upadło to bałabym się, czy zostanie w całości. Nie jest to ten najtańszy plastik, ale też nie ten najlepszy. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi:) Ogólnie produkt z zewnątrz wygląda elegancko i wręcz luksusowo. Dodatkowym atutem jest to, że opakowanie mieści się w dłoni, więc jest idealnym rozwiązaniem wyjazdowym, kiedy trzeba zmniejszyć objętość bagażu:) 
W środku znajdują się trzy cienie i aplikator raczej marnej jakości, ale ja ich nigdy nie używam, więc nawet mogłoby go nie być. Oczywiście jest też lusterko - to na duży plus. Swatche prezentują się tak:
Od prawej mamy: jasny, ciepły brąz wpadający lekko w miedź; dalej perłowy beżowy cień i na końcu zimny, ciemniejszy brąz. Swatche zrobione są bez jakiejkolwiek bazy, więc pigmentacja jest dość zaskakująca. W dotyku cienie są miękkie i faktycznie satynowe. 


Zobaczmy jak prezentują się w makijażu:
Zaczynamy od przypudrowanie powieki i obszaru pod łukiem brwiowym.
Biorę jasnobrązowy cień z paletki i nakładam na całą powiekę ruchomą rozcierając go ku górze.
Przyciemniam zewnętrzny kącik ciemniejszym brązem i beżowym cieniem rozświetlam wewnętrzny kącik.
Przenoszę powyższą konfigurację na dolną powiekę. I w sumie tu można by zakończyć makijaż tuszując rzęsy, ale ja jeszcze chciałam coś dodać:)
Na górnej powiece maluję czarną kreskę kredką SuperSHOCK z Avon, a na linię wodną oka maluję na niebiesko kredką z Avon (również z serii SuperSHOCK). Linię wodną oka dodatkowo pokrywam niebieskim cieniem z Essence (stara kolekcja).
Tuszuję rzęsy i... gotowe:)









A tak prezentuje się makijaż w całości:

Na ustach mam Balsam PURE SHINE z Catrice w odcieniu 030 Don't Think Just Pink. Ten balsam do ust towarzyszy mi ostatnio bardzo często. Daje półtransparentny delikatny kolor i blask, przez co usta wydają się pełniejsze w swym kształcie. Polubiliśmy się.
Moja opinia o cieniach:
Cienie ogólnie oceniam dobrze. Pracowało się z nimi całkiem w porządku, choć nie był to najszybszy makijaż. Musiałam ciągle tych cieni dodawać, bo jakby gubiły się na powiece czasami. Jest to paletka typowo do makijaży dziennych. Wieczorowego smoky z nią nie osiągniemy. Nie jest to aż taka pigmentacja, którą można zrobić sobie krzywdę. Wydawało mi się, że będą za bardzo świecące, ale rozcierają się ładnie do delikatnego matu, a na ruchomej zostaje blask.Cienie lepiej nakładają się pędzlami z włosiem naturalnym. Trwałość jest raczej przeciętna, ale też nie najgorsza. Makijaż jakby stopniowo zanika, ale trzymał się spokojnie w całkiem dobrym stanie od 10 - 17. Dodam, że był to test bez bazy, która zdecydowanie przedłużyłaby ich trwałość. Z minusów: brakuje mi w paletce cienia bazowego - matowego beżu, który nadawałby się pod łuk brwiowy. 


Co sądzicie? Jak podoba Wam się makijaż? 

Pozdrawiam i życzę miłego dnia,
Blondlove

wtorek, 22 września 2015

Sposób na maskę!

Cześć,
dziś na blogu będzie coś dla włosów. Chciałabym Wam pokazać maskę, którą ostatnio stosuję i sposób, który podpatrzyłam u Karoliny na kanale StylizacjeTV. Z recenzji pudełka beGLOSSY wiecie, że zapuszczam włosy i staram się je regularnie odżywiać, aby nie niszczyły się na końcach. Zatem najpierw maska:) 
Garnier Fructis, Goodbye damage
Na wizażu czytamy: "Włosy każdej z kobiet zasługują na chwilę głęboko odbudowującej pielęgnacji. Można połączyć ją z chwilą przyjemności stosując niezwykle bogatą maskę o konsystencji gęstego kremu, która otula każde włókno włosów, by dogłębnie je odbudować i wzmocnić. Wystarczy ją delikatnie wmasować w umyte i osuszone ręcznikiem włosy, pozostawić na 3 min, a następnie spłukać by cieszyć się włosami miękkimi i pełnymi blasku z wyraźnie zmniejszoną liczbą rozdwojonych końcówek."
A sam producent obiecuje:

  • naprawę rocznych uszkodzeń włosów w tydzień,
  • włosy mocniejsze x10 od nasady aż po same końce,
  • 4 razy mniej rozdwojonych końcówek.
Z zastrzeżeniem, że używamy wtedy całej linii kosmetyków z tej serii. Ja nie mam zniszczonych mega włosów, dlatego ograniczyłam się jedynie do maski stosowanej raz w tygodniu.
Konsystencja: 
jak gęste masło, ale nie ma problemu, aby ją rozprowadzić na włosach. Jest to super, bo maska z nich nie spływa i otula każde pasmo.
Zapach: 
Garnierowo-Fructisowy :D Kto choć raz miał do czynienia z tą marką to zna ten charakterystyczny owocowy, świeży i słodki zapach:) Mi się podoba:) 
Spłukiwanie: 
Bardzo trudne, długo się wypłukuje z włosów, ale mi to specjalnie nie przeszkadza.
Wydajność: 
Dzięki masłowej konsystencji - bardzo duża. Po czterech stosowaniach -obfitych, bo sobie nie żałuję - wciąż mam 3/4 maski w opakowaniu.
Opakowanie: 
Wygodne w użyciu. Twardy plastik. Nie mam nic do zarzucenia. Podoba mi się jego krągłość:)
Szata graficzna: 
Wszystko na temat. Przyciąga uwagę. Wszystkie potrzebne informacje są zawarte. 
Działanie... 
i tu opowiem Wam o sposobie na maskę:D Bo w zależności od użycia mam inny efekt. Pierwszy sposób jest prosty, bo według zaleceń producenta: myjemy głowę, płuczemy, nakładamy maskę, czekamy kilka minut i spłukujemy. Drugi jest inny, a za chwilę zdradzę dlaczego- według mnie i dla mnie - jest lepszy.
Zapewne doskonale znacie pokazaną na zdjęciu gumkę do włosów. Ja nie mam orginalnej, ale ta z Rossmanna radzi sobie bardzo dobrze. Spina włosy, ale ich nie ściska. Idealna do zadania, jakie stawia przed nią praca z maską, bo nie wpija produktu w siebie. 


Sposób wygląda tak:
Jakieś dwie godziny przed kąpielą, gdy wiem, że po danym serialu czy programie pójdę wziąć prysznic, rozczesuję dokładnie włosy. Gdy już to zrobię, obficie nakładam maskę na całe włosy i spinam je za pomocą sprężynkowej gumki w kok. Tak chodzę aż do kąpieli. Pod prysznicem najpierw spłukuję maskę, a następnie myję głowę jak zwykle. 


Efekty:
  • Przy stosowaniu jak zaleca producent: moje włosy rankiem były ciężkie i przyklapnięte. Tak jakbym nie myła włosów od dwóch dni. Może były odżywione, ale nie do końca ten efekt mi się podobał.
  • Przy sposobie podpatrzonym u Karoliny: włosy świeże, odżywione i mimo zmycia maski zupełnie innym szamponem, dalej pachną maską. Łatwo się rozczesują i są miłe w dotyku.
Trzeba dodać, że mam włosy cienkie, więc łatwo je obciążyć. Opina na temat tej maski jest zupełnie subiektywną opinią i u kogoś może działać sposób pierwszy. Ja polubiłam się z jej dłuższym trzymaniem na włosach przed kąpielą.
Cena: ok. 18 zł, ja kupiłam na promocji za 13 zł:)
Pojemność: 300 ml
Ocena: 5!

Używacie masek? Może macie jakąś godną polecenia? 
Pozdrawiam,
Blondlove



niedziela, 20 września 2015

Silna i wyjątkowa kobieta - box wrześniowy + zapominalstwa c.d.

Cześć,
post zacznę dziś od zapominalstwa, aby znów nie zapomnieć! Hah!:) Teraz wszystko jest możliwe:) Wyobraźcie sobie, że dwa dni temu, czyli 18 września mój blog obchodził swoje 1 urodziny! Sama w to nie wierzę! Czas na szybkie podsumowanie:


Rok blogowania, czyli...
110 postów (Wow!)
111 cudownych obserwatorów <3
ponad 54 tysiące wyświetleń <3 <3
188 Przesympatycznych Lubisiów na Facebooku <3
178 obserwatorów na Instagram
2 współprace (!)
ponad 1000 komentarzy i...
tysiące uśmiechów na twarzy, gdy widziałam jakąkolwiek Waszą aktywność!

DZIĘKUJĘ!!!

a sobie życzę... aby ten blog wciąż był miejscem, gdzie mogę realizować swoją pasję, dzielić się z Wami moimi przemyśleniami i wciąż sprawiał radość zarówno mi jak i Wam!:))) 

Z ciekawostek:

Pierwszy post jaki się ukazał - klik
 Najczęściej czytany post- klik

UWAGA!

Chętnie przyjmę wszelkie uwagi dotyczące przyszłości bloga:) Skargi, zażalenia, życzenia, sugestie, przemyślenia... Jeżeli takowe się nasuwają, zapraszam do komentowania lub o mail:)

Czas na beGLOSSY. Obiecałam, że pokażę Wam zawartość wrześniowego pudełka. Pudełko jest edycją - jak sami napisali - skierowaną do silnych i wyjątkowych kobiet.
W środku, po rozpakowaniu wygląda to tak:
Pudełko lekkie, po otwarciu moją uwagę od razu przyciągnęła firma BingoSpa, bo jakoś tak bardzo byłam ciekawa ich  produktów.
BINGOSPA, Collagen Shower Cream
"Zawiera kolagen zapobiegający utracie jędrności i elastyczności skóry oraz algi morskie, które nawilżają skórę i nadają jej miękkość oraz elastyczność"

Bardzo ładnie pachnie, pojemność niewielka... i wiecie co? Pisząc ostatnie zdanie sprawdziłam na kartce pojemność produktu pełnowymiarowego i okazuje się, że to 150 ml to pełny produkt! Trochę rozczarowanie... Nie sądzicie, że żele pod prysznic pełnowymiarowe (!!!) powinny być nieco większe?


Cena: 16 zł/150 ml

BEAVER PROFESSIONAL, Regenerująca odżywka do włosów
"Intensywnie regeneruje, nawilża i zmiękcza włosy. Chroni kolor wydobywając jego świetlistość i blask. Ułatwia rozczesywanie i układanie."

Okej, odżywki lubię. Nie przeszkadza mi ich nadmiar, bo akurat zapuszczam włosy i staram się o nie dbać używając różniastych produktów chroniących, regenerujących, odżywiających. Kolejna na pewno nie będzie mi zbywać:)


Cena: 41,90 zł/210 ml - w pudełku produkt o pojemności 40 ml

COLOR CLUB, Lakier do paznokci
"Wysokiej jakości lakiery do paznokci zapewniają intensywny kolor, trwałość i nieustanny połysk. Nie zawierają Toluenu, Formaldehydu i DBP."

Uwielbiam te opisy lakierów do paznokci... :)))) Cud, miód, malina! Mucha nie siada!:)))) Nieistotne:D W każdym razie, choć raz dostałam lakier w neutralnym kolorze!:))) I już go nie mam... bo oddałam go Mamie. I nie dlatego, że mi się nie podobał (wręcz przeciwnie), ale dlatego, że po pierwsze: nie mogę aktualnie malować paznokci i po drugie: Moja Mama bardzo lubi takie kolory na paznokciach. Pomalowała już jeden paznokieć i jedna warstwa jest wystarczająco kryjąca, więc jest w porządku, a dodatkowo... zwróćcie uwagę na ten przesłodki detal na zakrętce. Niby kwiatek, a jednak cieszą oko takie szczegóły.


Cena: 16,99 zł/15 ml

CLARENA, Boracay Body Cream
"Krem do ciała zawierający Hydromanil i Pentavin, które nawilżają i odbudowują płaszcz hydrolipidowy skóry, gwarantując uczucie świeżości."

Konsystencja gęsta, ale lekka. Zapach bardzo intensywny. Na początku wydawał mi się ładny, ale po dłuższym czasie jednak jest trochę duszący... Jeszcze nie wiem co o nim myśleć... 


Cena: 49 zł/200 ml - w pudełku produkt o pojemności 30 ml

AURIGA, Flavo - C serum
"Dzięki zawartości 8% witaminy C i wyciągu z Ginko biloba stymuluje syntezę włókien kolagenu oraz elastyny. Rozjaśnia skórę i działa przeciwrodnikowo."

Nie miałam jeszcze nigdy serum do twarzy i nie wiem czy tak ma być, ale to ma bardzo specyficzny, nieprzyjemny zapach... Mimo wszystko wypróbuję jutro rano.


Cena: 139 zł/30 ml - w pudełku produkt o pojemności 3 ml

LAMBRE, Satynowe Trio do oczu
"Atłasowe cienie pasują do każdej karnacji, a ich tekstura zapewnia efektywność tworzenia makijażu w każdym wieku."

Nie dotykałam, nie sprawdzałam... Zapraszam na pierwsze wrażenie i makijaż w środę:) 


Cena: 23,50 zł/6 g 

Na koniec pokazuję próbki od EFEKTIMA PHARMACARE, które też znalazły się w tym pudełku. Ich testu na pewno nie zobaczycie, bo ja po prostu nie używam samoopalaczy... Chyba, że natchnie mnie sprawdzić na nogach, ale nie sądzę...

Co sądzę o pudełku?

Nie będzie to raczej pochlebna opinia... Trzy produkty pełnowymiarowe - lakier, żel pod prysznic i cienie do powiek oraz trzy produkty mniejsze - odżywka, krem do ciała, miniaturowe serum. Trochę słabo... Dodatkowo czytając opisy do tych kosmetyków poczułam się jakoś tak starzej. Wszędzie kolagen, dodawanie blasku, uelastycznienie ciała... Jejku, czy naprawdę we wrześniu, po wakacjach kobiety czują się niekomfortowo, zaniedbane lub gorzej? Wydawało mi się, że po wakacjach powinnyśmy być wypoczęte, a piękne zawsze!:))))


Co sądzicie? Może macie podobne wrażenie albo zupełnie odwrotne. Dajcie znać:) 

Pozdrawiam,
Blondlove