Cześć,
spieszę się z tym postem by zdążyć przed połową miesiąca!:) Nie wiem jak Wam, ale mi ulubieńcy cały czas przypominają o upływającym czasie, jeszcze kilka tygodni i będziemy mieć półmetek tego roku:) Przerażające!:) Wśród ulubieńców znajdują się dziś same kosmetyki kolorowe, bo w pielęgnacji nic szczególnie się nie zmieniło. Nie przedłużając na siłę, zapraszam dalej.
Maybelline, Color Tatoo, Permanent Taupe i Creme de nude
Cienie w kremie, które ma chyba większość z Was. Ja poznałam je dopiero w kwietniu i się zakochałam. Nie dziwię się wcale, że wszyscy je polecają. Chłodny brąz idealnie nadaje się do brwi, a jasny beż do wyrównania kolorytu powieki i jako baza. Spisują się rewelacyjnie!
Revlon, Colorstay, 150 Buff
Najjaśniejszy i najbardziej trwały podkład jaki miałam. Idealnie stapia się z cerą, kryje dobrze i dodatkowo nie daje efektu maski. Na co dzień w nim nie chodzę, bo wydaje mi się zbyt ciężki do codziennego nakładania i też nie potrzebuję, aż takiego krycia, ale na wyjścia - ekstra!
Kobo Proffesional, Puder transparentny
Bardzo drobno zmielony, ładnie matowi cerę i trzyma wszystko w ryzach. Świecenie owszem, ale po ok. 5 h u mnie. Leciutki, nie czuć go na twarzy, nie robi ciasta. Naprawdę fajny!
Kobo proffesional, Paletka do konturowania i strobingu
Świetna jakość w bardzo dobrej cenie! Przyjemna aplikacja, poręczna wielkość idealna do kosmetyczki nie tylko wyjazdowej! Po prostu same plusy. Jedynie jakość paletek mogłaby być minimalnie lepsza jeśli chodzi o plastik, ale po za tym, nie mam nic do zarzucenia. Do konturowania używam całej, a ze strobingu kocham ten róż!
Astor, korektor Perfect Stay 24h
Jego w maju używałam najczęściej. Ma ładny beżowo-żółty kolor i dobre krycie. Przypudrowany trzyma się bez zarzutu. Nadaje się pod oczy. Bardzo fajny!
Golden Rose, Mineral Terracotta Powder, Puder mineralny 04
Okej. Namówiła mnie na niego Maxineczka, przyznaję, ale teraz rozumiem jej zachwyt w 2000%! Tak naturalnego, brązującego, eleganckiego, rozświetlającego efektu nie widziałam jeszcze jak żyję! Wygląda na twarzy przepięknie, a do tego ta konsystencja - Ach! <Chóry Anielskie> Delikatna, jakby musowa, mięciutka, ale sucha i zwarta. C u d o w n y! Po prostu idźcie zeswatchować na stoisku, to zrozumiecie. Produkt warty uwagi, zdecydowanie!
Inglot, odświeżająca mgiełka do twarzy do cery tłustej i mieszanej
Gdy wydaje się Wam, że makijaż jest pudrowy, dziwny i jakiś taki nie-ten-teges jeżeli chodzi o wykończenie, to wystarczy spryskać twarz tą mgiełką i voila! Efekt? Makijaż scalony, jednolity, daje wrażenie drugiej skóry. Pozbywa się nadmiaru pudrowości i nadaje twarzy świeżość, promienność, naturalność. Mam też fixer, ale uważam, że fikser na co dzień nie jest do końca dobrym pomysłem - na wyjścia owszem, jedyny, ale na co dzień ta mgiełka jest świetna!
A u Was co tam w ulubieńcach? Macie coś fajnego?