poniedziałek, 26 lutego 2018

Anastasia Beverly Hills | Subculture | Czy taka zła jak ją malują?

   Palet Ci u mnie ostatnio pod dostatkiem, ale chyba jestem paletoholiczką (wiem, brzmi źle, ale akurat ten nałóg to tylko groźny dla portfela jest). Przed Subculture się mocno broniłam, ale gdy zobaczyłam ją na żywo w szkole w Katowicach na kursie, to po prostu się zakochałam w tej kolorystyce! Nie znam żadnej palety zieleni, żółci i pomarańczu skomponowanej tak w punkt i tak pięknie! Opinie ona ma mocno skrajne, bo jedni ją kochają a inni nienawidzą, ale jeśli chcecie poznać moją opinię, to zapraszam dalej :) Ostrzegam, ja w niej ostentacyjnie dziubać nie będę. 
Zdjęcie zupełnie nie oddaje jej uroku, ale przejdźmy do konkretów. Paleta jest standardowa jak pozostałe palety ABH, wykonana z solidnego kartonu, który z wierzchu pokryty jest zamszem. Jest to piękne, ale mocno uciążliwe, bo zbiera na siebie wszystkie możliwe brudy. Ja swoją zawsze staram się trzymać w dodatkowym opakowaniu, a podczas malowania odkładać w czyste miejsce, ale jednak trzeba dbać :) 
Do palety dołączony jest pędzelek, który do tych cieniu w zupełności się nie nadaje. Jest za twardy jak na tę konsystencję cieni, bo jest ona wyjątkowa. To właśnie ona jest taka kontrowersyjna. Otóż... cienie są prasowanymi pigmentami, co oznacza, że pracuje się z nią zupełnie inaczej niż z normalnymi cieniami. Tutaj wystarczy dotknąć pędzlem, by uzyskać kolor na oczach. Najlepiej używać pędzli mięciutkich z włosiem naturalnym i po dotknięciu jeszcze nadmiar strzepnąć. Nie żartuję, ona serio tak działa :D Makijaż nią wykonywany jest długi, bo lepiej nakładać po odrobinie i budować głębię niż nałożyć więcej i nie umieć rozetrzeć czy zrobić plamy. W związku z tak mocną pigmentacją cienie bardzo pylą i są lotne. Tutaj sprawdza się metoda odwróconego makijażu, czyli najpierw oko, a później twarz, bo łatwiej utrzymać czystość i estetykę makijażu. 
Co jeszcze jest istotne? U mnie sprawdza się aplikacja na przypudrowaną korektor i bazę. Lepiej, gdy się te specyficzne cienie wciera w powiekę niż nakłada na mokrą bazę, gdyż wtedy trudniej o plamy. Pigment się przykleja i trudno go rozetrzeć. Jeżeli będziemy wprawnie nakładać j warstwowo i cierpliwie to uzyskamy cudowną chmurkę na oczach. Na mokro polecam nakładać Wam metaliczne propozycje z tej palety. Szczególnie Cube, który jest przepięknym różem na białej podstawie. Idealny duochrom do ślubniaków na przykład. 
Moje propozycje makijażu tą paletą. Tu propozycja ciepła, bardziej w brązach i pomarańczu. 
A tu bardziej zielona i kociooka. Jakoś ostatnio częściej zdarza mi się malować ten kształt makijażu. 
Czy ta paleta jest dla każdego? 
Zdecydowanie nie. Na pewno nie na początek, bo będziecie się irytować, że to nie działa tak, jak chcecie. Na pewno nie dla osób, które się spieszą, bo przy tej palecie pośpiech jest złym doradcą.
Czy ta paleta jest zła?
Zdecydowanie nie. Ona jest specyficzna. Kolory są bardzo na plus, bo zmalujecie zarówno pięknego dzienniaka jak i makijaż bardziej szalony. Oczywiście brak w niej matowego beżu i czerni, ale umówmy się... to nie jest podstawowa i niezbędna paleta i na pewno nie pierwsza. Przynajmniej ja jej jako pierwszej nie polecam. 
Czy ją lubię? 
I tak i nie! Z jednej strony jest piękna i wyjątkowa, ale z drugiej strony bardzo wymagająca zarówno w obchodzeniu się z samą paletą jak i jej zawartością. 
Czy kupiłabym ją ponownie?
Tak. 
Jeżeli chcecie znać konsystencję tych cieni i jak się z nimi pracuje, to porównać z nią można jedynie Affect Naturally Matt, która jest znacznie tańsza, ale jakościowo prawie identyczna. 

Co o niej myślicie?
Podoba Wam się?
Ja chcąc mieć pewność orginału, swoją paletę kupiłam na stronie LookTop.pl.

piątek, 16 lutego 2018

Juvias's Place - Masquerade | Pierwsze wrażenie i makijaże

   Tę paletę chciałam mieć już dawno, ale była na tyle popularna i nieosiągalna, że dopiero w styczniu udało mi się ją kupić. Jest chyba najbardziej pożądaną paletą od Juvia's, bo zawiera zarówno kolory dzienne jak i szalone. Tak powstały dwa makijaże jedną paletą, bo chciałam sprawdzić ją zarówno w kolorach jak i w niestandardowym klasyku, ale wszystko pokażę Wam za moment. Najpierw chciałam się wytłumaczyć, bo mnie tu ostatnio bardzo mało...     
   Remont, a raczej na razie demolka kontrolowana powoduje, że popołudniami pochłonięta jestem zupełnie czymś innym niż blog i makijaż :) Najczęściej robię makijaż, a później ściągam rzęsy, zmywam oko i jadę do mieszkania. Jak wszystko już się skończy, to wreszcie będę miała warunki do wszystkiego, co chciałabym robić, bo w nowym miejscu powstanie też moje studio, ale to powoli... Na razie trzeba przebić do niego drzwi przez 30 cm ścianę betonu :D Trzymajcie kciuki! 
Paletę zamówiłam na stronie LookTop.pl  i zapłaciłam za nią 179 zł. Dopiero jak przyszła to zauważyłam, że jest to wersja mini, ale powiem Wam, że ona wcale taka miniaturowa nie jest. Jej cienie są wielkości pojedynczych cieni choćby z Zoeva. Większej chyba nie widzę sensu zamawiać. Zapakowana jest idealnie, bo w kartoniku osłania ją jeszcze podwójna folia. Juvia's dokładnie chyba przewidziało swój sukces i przesyłanie jej po świecie :) Bardzo na plus! 
Paleta jest kartonowa. Lekka i poręczna. Może jej grafiki nie do końca do mnie przemawiają, ale zawartość już baaaaaardzo! 
Zazwyczaj pokazuję Wam palety nietknięte nawet, ale tym razem zapomniałam, że nie zrobiłam zdjęć wcześniej. Wybaczcie! W środku mamy 16 rewelacyjnie napigmentowanych cieni - 9 o wykończeniu metalicznym, 5 o wykończeniu matowym i dwa ze złotymi drobinkami. Nie ma tutaj ani matowego beżu ani czerni, co czyni ją paletą uzupełniającą, ale Broń Boże nie ujmuję jej za to piękności i cudowności. Bliżej wyglądają tak:
Praca z nimi jest przyjemnością! Maty rozcierają się jak marzenie, wystarczy jedynie chwilę pomachać pędzlem i mamy chmurkę. Metaliki najlepiej nakładać pędzlami syntetycznymi lub po prostu palcem. Są cudowne! Pokażę Wam teraz dwa makijaże, do których użyłam jedynie tej palety i czerni z Tune, bo akurat jej mi brakowało.
Pierwszy jest totalnym kolorem i pierwszym zetknięciem z paletą. Tutaj wkleję wam jedynie otwarte oko, bo na zamkniętym okazało się, że zbyt jasno zrobiłam załamanie i zjadło się totalnie w świetle ringa. Na żywo była igła, a na zdjęciu k***. Zobaczyłam to dopiero na komputerze, więc nie było szans na poprawki. 
Drugi jest klasykiem z kolorem. Górna powieka cut crease w brązach, a dół kolorowy. Bardzo podoba mi się to połączenie i w sumie to jest to idealne rozwiązanie dla osób, które koloru w makijażu się boją :) 
Podoba Wam się ta paleta?
Lubicie kolor w makijażu?
Ja tę paletę pokochałam i będę po nią chętnie sięgać w makijażu swoim jak i moich klientek! 

niedziela, 11 lutego 2018

10 kolejnych faktów o mnie | Poznajmy się jeszcze lepiej

   Remont, przeziębienie i ogólne zmęczenie (chcę już wiosnę!) nie sprzyjają regularności na blogu. Dziś przygotowałam dla Was post lifestylowy, taki prywatny totalnie, bo zdradzę Wam kilka kolejnych faktów o sobie. Inne wpisy z tego działu znajdziecie w zakładce 'o mnie' na górze strony. No to co? Lecimy.
  1. Mylą mnie z moją siostrą chociaż jest młodsza ode mnie o dwa lata i mamy inny kolor włosów :)
  2. Śpiewam pod prysznicem.
  3. Propos kąpieli, to w czasach dzieciństwa bawiłam się w 'telezakupy' mieszając wszystkie środki czyszczące ze sobą i tłumacząc w eter dlaczego, akurat mój środek jest najlepszy. Wierzyłam w to tak mocno, że przez długi czas myłam łazienkę mieszanką Cifu, płynu do szyb, płynu do podłóg, domestosa i 10 innych znajdujących się w szafce łazienkowej. Że też mi nie wypaliło dziury w rękach, to ja nie wiem! :D
  4. Uwielbiałam grać w Simsy. Topienie Simów i zabieranie dzieci przez opiekę społeczną było nagminne :D Wyrosłam jednak chyba na mądrą kobietę :D Mam nadzieję! Edit. Pograłabym! :D Swoją drogą pamiętam czasy, gdy wyznacznikiem dobrego komputera była możliwość zainstalowania Simsów bez zamulania :D 
  5. Chcę mieć tatuaż. Kiedyś go zrobię. Marzyłby mi się rękaw, ale jestem cykorem... 
  6. Nie ufam nazbyt miłym ludziom. Takim co słodzą wszystkim, lubią wszystkich i nic im w życiu nie przeszkadza, a naokoło wszystkim z tyłka świeci słońce. 
  7. Nie cierpię dzwonić przez telefon i odbierać telefonów od nieznajomych. Serio! Przyspieszony puls wywołuje u mnie telefon po pizzę. 
  8. Ale... zawsze rozmawiam z konsultantami banków, operatorów, itd. Mam jakoś tak w empatii, że może niczego miłego dziś nie usłyszeli. Wysłuchuję ich do końca, po czym grzecznie odmawiam. Niech mają trochę luzu w tym call center. Zdarza się też tak, że całą rozmowę się przechichram, bo pomysły ludzi z banków itd. są tak komiczne, że muszę szukać argumentów z  kosmosu, by ich grzecznie spławić :) Chcecie to Wam kiedyś opowiem o tych zabawniejszych sytuacjach, bo raz gadałam z gościem 15 minut :D 
  9. Nie potrafię rozstać się z moją suknią ślubną. Od ślubu została tylko wyprana i wisi. Kocham ją! Marzy mi się w niej sesja na którąś z rocznic ślubu. 
  10. Moimi największymi grzechami przeciwko mojej cerze są zupki chińskie i donuty z Biedry :D Uwielbiam! 5 minut przyjemności, cały tydzień czyszczenia buzi :D 
Tyle :)
Dajcie znać czy coś Was zaskoczyło :) 
Miłego :)