piątek, 26 czerwca 2015

Zużywani i zużyci w maju i czerwcu

Cześć,
postanowiłam rozpocząć nową serię postów na swoim blogu. Mianowicie: "Zużywani i zużyci" w danym miesiącu lub miesiącach. Ta seria zastąpi ulubieńców, bo... jakoś zawsze trudno było mi ich znaleźć, a tak będę mogła podzielić się z Wami tym, czego używałam w ostatnim czasie i moją opinią na temat danych kosmetyków. 

Dziś pielęgnacja kąpielowa: 
  1. Nivea, Peelingujący żel do mycia twarzy - używam go od dwóch lub trzech miesięcy i jestem z niego zadowolona. Służy mi do oczyszczenia twarzy z resztek makijażu, które zostały jeszcze po prysznicu :) Ładnie oczyszcza i nie wysusza mojej cery. Bardzo lubię.
  2. Naobay, peeling z pestkami moreli - świetny zdzierak! Raz w tygodniu nakładam go na twarz i głównie skupiam się na okolicy ust, nosa i czole. Cera po nim jest gładka i delikatna. Nie uczulił mnie. Bardzo wydajny:) 
  3. Nivea, Happy time - lubię go za zapach, za to, że ładnie się pieni, jest wydajny i przyjemnie się go używa. Lekko chyba wysusza mi skórę, ale nie denerwuje mnie to aż tak bardzo, bo później i tak używam balsamu:) 
  4. Pantene, intensywna regeneracja, szampon - lubię go. Ładnie się pieni, czyści włosy i nie plącze ich. Nie mam od niego uczulenia, ani innych nieprzyjemnych skutków. Po wyschnięciu włosy są błyszczące, lekkie i przyjemne w dotyku.
  5. Pantene, intensywna regeneracja, odżywka - Używam jej co dwa lub trzy dni. Nie obciąża włosów, ładnie się spłukuje. Wydajna bardzo, zaczęłam ją aktualnie zużywać też przy depilacji. Mam po prostu tyle odzywek, że muszę je jakoś zużywać:) 
  6. Perfecta, cukrowy peeling do ciała - raz lub dwa razy w tygodniu zdzieram nim ciało. Nie do końca odpowiada mi zapach. Zdecydowanie wolę ten o zapachu jagodowych muffinów, ale nie narzekam. Nie jest najgorzej:) W zależności od tego czy nakładamy go na suchą czy mokrą skórę - słabiej lub mocniej zdziera. Jak dla mnie są naprawdę dobre i w dobrej cenie - ok. 12 zł w Rossmannie, o ile dobrze pamiętam:) 
  7. Dove, odżywczy żel pod prysznic - zużyty do ostatniej kropli jaką udało mi się z niego wycisnąć! Cudownie kremowy, przepiękny zapach, niesamowicie wydajny. Skóra po nim naprawdę była odżywiona, miękka, gładka. Ten efekt nie był długotrwały, ale od tego są balsamy:) W swojej konsystencji zawierał drobinki jakby z kremem (?). Naprawdę świetny i z pewnością do niego wrócę. 
...i pielęgnacja sypialniowa:
  1. Nivea, błyskawicznie nawilżający balsam do ciała - skończony do ostatniej kropli, ale powiem Wam, że się z nim męczyłam... Nie dlatego, że niedobry, ale dlatego, że szybko się nudzę danym kosmetykiem pielęgnacyjnym, a jego pojemność i wydajność po prostu jest ogromna... Mimo wszystko jest to dobry balsam. Jeśli kupię ponownie, to w mniejszym opakowaniu... 
  2. Synchroline, uelastyczniający balsam do ciała - cudo! cudo! cudo! Wystarczył mi na półtora miesiąca! Jak chcecie poczytać o nim więcej to zapraszam tutaj.
  3. Vaseline, balsam do ciała - zużywany teraz codziennie na nogi. Pachnie wakacjami, czyli jak krem do opalania z kakao. Ładnie nawilża, szybko się wchłania. Dobra pojemność - nie za duża, nie za mała:) Nie zdąży mi się znudzić:) 
  4. Palmers, balsam do ciała - na wizażu ma opinie skrajne. Albo go kochają albo nie cierpią. Ja go uwielbiam! Pięknie pachnie gorzką czekoladą, ma idealną kremową konsystencję, szybko się wchłania i pozostawia na skórze delikatny film, który utrzymuje cały czas idealny poziom nawilżenia. Naprawdę go lubię!
  5. Compeed, krem na spękane pięty - jak dla mnie spoko, ale bez szału. Wchłania się średnio szybko, ale stopy rano są dość miękkie. Raczej jak się skończy to do niego nie wrócę. 
  6. Shefoot, krem do stóp - jest lepszy niż Compeed. Ma lepsze wszystko: opakowanie, konsystencję lżejszą, szybciej się wchłania, ładniej pachnie, lepiej działa. Używam go na zmianę jednak z Compeed, w myśl zużywania zapasów:) 
  7. Regenerum, krem do rąk - znudził mi się już, ale muszę go zużyć. Był ulubieńcem, ale spadł z tego miejsca... gęsty, szybko się wchłania, ale już mam go dość, a jeszcze mi go troszkę zostało... :) 
  8. Bandi, seru do rzęs i brwi - zużywam około 3 tygodni, Jeszcze nie widzę efektów, ale nie uczula mnie, nie wysusza mi oczu, łatwo się nakłada. Czekam jednak dalej na spektakularne efekty... :)
  9. Vichy idealia, krem na noc - niby lekki, ale nie do końca. Jak dla mnie właśnie fajny na noc. Nie okrzyknę go jeszcze ulubieńcem i hitem, ale ma na niego spore zadatki:) Skóra po przebudzeniu jest miękka, jędrna, wypoczęta. Podoba mi się:)
Tyle... sporo tego, wiem! Jestem w trakcie zużywania zapasów domowych i nic nowego nie kupuję. Z pudełek beGlossy mam mnóstwo odżywek, kremów, balsamów. Czas to wszystko powoli zużywać. Po weekendzie postaram się dodać kolorówkę, bo w niej też chcę zrobić troszkę porządków:) 

PS. Zna się ktoś na filtrach? Chyba powinnam zacząć jakichś używać na twarz, ale nie mam zielonego pojęcia co, jak i gdzie! Wiem tylko, że najlepszy koło 50 SPF, ale z jakiej firmy? Co polecacie? Dajcie znać w komentarzach:) 

Pozdrawiam,
Blondlove
Czytaj dalej »

środa, 17 czerwca 2015

Fokus na usta!

Cześć,
nie ma mnie tu zbyt często ostatnio, ale jak chcecie wiedzieć na bieżąco co u mnie, to zapraszam na mój Instagram. Jutro mam ostatnio egzamin, więc proszę trzymać kciuki!:))) 
Zmalowałam dla Was szybki, prosty, niewymagający specjalnych umiejętności makijaż. Dla jednych będzie on świetny na dzień (np. dla mnie!), dla niektórych na randkę, a dla jeszcze innych na imieniny czy nawet wesele. Zapraszam:)

Zacznijmy od oka:
Można zacząć oczywiście od bazy, u mnie to po prostu korektor. Na całą powiekę nakładam beżowy, matowy cień, pod łuk brwiowy nakładam matowy biały, a w wewnętrzny kącik nakładam dowolny złoty, błyszczący cień i rozcieram go w kierunku środka powieki. 

Tuszuję rzęsy.
...i bardzo ważny krok - podkreślenie brwi. Ona nadadzą spójnego wyglądu na końcu. Jeżeli macie ciemne brwi, możecie ten krok pominąć:) 

Oczy gotowe - banalnie, prawda?




No to usta:
  1. Zazwyczaj tuż przed nałożeniem podkładu nakładam na usta od razu balsam, który w czasie wykonywanie makijażu twarzy i oka, pielęgnuje je.
  2. Następnie sięgam po konturówkę w odcieniu zbliżonym do koloru mojej pomadki i obrysowuję kontur ust. Nie dbam o to, gdy będzie nierówno w środku ust, ważny jest równy obrys.
  3. Następnie rozcieram konturówkę w kierunku środka ust - to pozwoli trzymać się pomadce w ryzach i dłużej utrzymać na ustach.
  4. Uzupełniam usta pomadką w wybranym kolorze i gotowe. 
Można pomadkę odcisnąć na chusteczce i pomalować jeszcze raz. Ja jednak pomijam ten krok, bo moja matowa pomadka jest naprawdę ciężka do zdarcia. Trzymała się wczoraj 4 godziny, a piłam wodę z butelki (Tymbark), jadłam kanapki i popijałam je gorącą herbatą. Nie miała lekkiego zadania:) Później musiałam już ją zmyć, bo było późno:) 
Produkty, których użyłam to: konturówka PostQuam w odcieniu Intense Red i pomadka Mac w odcieniu All fired up.

Całość prezentuje się tak:
Reszta użytych kosmetyków to:
  • podkład Bourjois 123 perfect w odcieniu 51
  • korektor L'Oreal True Match
  • róż So Susan - uniwersalny
  • bronzer w kulkach z Avon - bardzo subtelny efekt :)
  • kredka do brwi Catrice w odcieniu don't let mi brown
  • tusz do rzęs MaxFactor Masterpiece Max
  • cienie do oczu MySecret Matt - beż i biel, Essence - złoto
Do czerwonych ust cera musi być ujednolicona i bez dużych zmian, bo inaczej ona je podkreśli. Ja kocham czerwone i inne intensywne odcienie na co dzień i najczęściej zestawiam je z bardzo subtelnym makijażem oka. Czasem, gdy chcę dodać pazura, przyciemniam zewnętrzny kącik oka i załamanie. Makijaż, który Wam dziś pokazałam jest świeży, kobiecy i nienachalny - tak jak lubię. Dodatkowo powiem Wam, że w takim wydaniu dostaję 10 cm w górę i plus 1000 do poczucia atrakcyjności i pewności siebie:)))) Jeżeli chcecie, aby makijaż był bardziej dziewczęcy - wystarczy zmienić pomadkę np. na róż:) 

Czerwień wybiela optycznie zęby - przynajmniej w tym odcieniu:

A Wy używacie tak intensywnych kolorów czy raczej stonowanych? 

Pozdrawiam,
Blondlove
Czytaj dalej »

czwartek, 11 czerwca 2015

Makijaż lekki z niebieską kreską - tutorial

Cześć, 
z racji tego, że jest coraz cieplej i pogoda jest piękna, postanowiłam dodać trochę koloru do mojego dziennego makijażu jednocześnie skracając listę użytych kosmetyków. Tak, dziś szybki dzienny makijaż z tutorialem. Zapraszam!

Najpierw jasnobrązowym matowym cieniem zaznaczam załamanie powieki i dokładnie rozcieram granice.
Sięgam po turkusową kredkę i maluję kreskę tuż przy linii rzęs.
W wewnętrznym kąciku nakładam jasnobłękitną połyskującą kreskę, a w zewnętrznym kąciku sięgam po ciemnoniebieską kredkę i nakładam ją również w zewnętrznym kąciku dolnej powieki. Małym pędzelkiem rozcieram kredkę w zewnętrznym kąciku na górnej i dolnej powiece. 
Tuszuję dokładnie rzęsy i gotowe!:)
Nic nadzwyczajnego, ale jednak coś:)








Na twarz ostatnio używam:
  • Podkład Bourjois 123 perfect  - w bardzo cieniutkiej warstwie tak, aby tylko wyrównać koloryt. Nawet nie przejmuję się za bardzo niedoskonałościami. Nie pudruję, bo on już sam w sobie ma lekko pudrowe wykończenie.
  • Korektor True Match L'Oreal - jeżeli już mam coś takiego, co trzeba zakryć, a także pod oczy, ale też nie zawsze:)
  • Róż Avon Classic Aura - nadaje naturalnego wykończenia makijażu.
  • Kredka do brwi Catrice w odcieniu don't let me brown - nie wyobrażam sobie bez niej makijażu!
  • Nie używam ostatnio bronzera... W sumie to bardzo rzadko, ale jakoś tak wolę ostatnio naturalny look:) 
Całość prezentuje się tak:
Macie mnie tutaj w wersji domowej!:))) Z cebulką na głowie, czyli tak jak najczęściej można mnie zobaczyć:) Powiem Wam w tajemnicy, że czasem zwiążę je tak rano i dopiero na uczelni się orientuję, że nawet nie zdążyłam ich rozczesać:)))) Cała ja! 

Mam nadzieję, że ten szybki i lekki makijaż przypadł Wam do gustu!

Pozdrawiam,
Blondlove
Czytaj dalej »

środa, 10 czerwca 2015

Plastry nawilżające na pięty - Botanical Choice - czy to działa?

Cześć,
pamiętacie jeszcze głównie stopowo-włosowego beGlossy? Jeżeli nie, to odsyłam -> tutaj. Nie byłam nim aż tak zachwycona, ale w komentarzach przeczytałam, że nie jest tak kiepsko i zaczęłam testowanie. Na Bandi musicie jeszcze poczekać, ale plastry już raz użyłam, właściwie dzisiejszej nocy i muszę podzielić się moją opinią... 

Zacznijmy od tego co obiecał producent:
Plastry nasączone olejkiem jojoba  to intensywna ziołowa terapia odżywcza opracowana aby nawilżyć, ukoić i chronić suchą, popękaną i zrogowaciałą skórę pięt. Zawarte składniki regenerujące: olejek jojoba, olejek eukaliptusowy i olejek z drzewa herbacianego wnikają głęboko w skórę, zmiękczając twardy naskórek. Masło kakaowe tworzy warstwę ochronną przed codziennymi uszkodzeniami. Plastry  przywrócą stopom uczucie świeżości i komfortu już od pierwszych chwil stosowania. 
Każdy plaster jak widzicie jest zapakowany osobno w szczelną torebkę. Co dla mnie jest plusem. Mamy pewność, że są higieniczne i nikt ich nie tyckał:) 
Tak wygląda plaster wyciągnięty z opakowania. Nic nadzwyczajnego. Nowością dla mnie było jednak, że ma podwójną ochroną papierową - na część właściwą z produktem i oprócz tego na część klejącą. Możecie to zobaczyć poniżej.
Sposób użycia:
Bardzo prosty, nie wymagający specjalnych umiejętności. Wystarczy na umytą i osuszoną piętę przykleić plaster i załatwione. Nie jest to jednak tak piękne, bo plaster się tak łatwo nie trzyma... Przejechałam niechcący po mojej kanapie piętą i plaster mi się troszkę zrolował. Na szczęście udało mi się to uratować, ale w trosce od zgubieniem plastrów podczas snu, założyłam skarpetki:) 

O plastrach samych w sobie:
Część z produktem jest tłusta, ale nie powoduje na piętach żadnego uczucia dyskomfortu. Właściwie to na piętach nie czuć ani żadnego działania ani samych plastrów, więc nie ma obawy o jakieś niedogodności podczas snu. 

Skład:
Water (Aqua), Glycerin, Lanolin, PEG-12 Dimethicone, Polyethylene, Stearic Acis, Salicylic Acid, Crambe Abyssinica Seed Oil, Simmondsia Chinesis (Jojoba) Seed Oil, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Melaleuca Aternifolia (Tea Tree) Leaf Oil, Urea, Cocoa Seed Butter, Tocopheryl Acetate, Tremella Fuciformis Polysaccharide, Polysorbate 60, Ethylparaben, Butylparaben.
Działanie i moja opinia:
Moje pięty nie są popękane, ale, że za bardzo o nie się nie troszczę (niedobra ja!), to są troszkę czasem przesuszone... I teraz tak. Plastry miałam na sobie całą noc (od. około 22), ściągnęłam je około godziny 9 rano. Zaraz po ściągnięciu byłam zaskoczona, bo pięty były mięciutkie i miłe w dotyku, gładkie. I nawet pomyślałam, że dziś zrobię z nimi porządek i nałożę plastry jeszcze raz i będzie pięknie, ale... Mamy godzinę 11, sprawdzam moje piętki, a one są takie jak przed plastrami, czyli efekt jest krótkotrwały, a raczej złudny, żadny. Myślę, że wynika to z odcięcia powietrza do wilgotnego okładu, mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi:) 

Plastrów nie polecam. Ja nie mam takich problemów, aby pięty mi pękały czy wyglądały masakrycznie, a te plastry przeznaczone są właśnie dla takich trudniejszych przypadków. Ja nie polecam, skoro nie pomogło na moje szorstkie pięty, to na popękane i zrogowaciałe tym bardziej! A szkoda, bo wydawało się, że może to być fajny pomysł dla zabieganych kobiet tuż przed latem...

Cena w sklepie: 20 zł/4 plastry

PS. Zdjęcia są ciemne, bo wykonywane wieczorem, a nie mam lampy, także wybaczcie:) 

Pozdrawiam,
Blondlove

Czytaj dalej »

sobota, 6 czerwca 2015

Synchroline - tonik do twarzy

Cześć,
sesja i piękna pogoda za oknem nie pozwala mi tu za często ostatnio przebywać, ale spieszę dziś do Was z kolejną recenzją. Drugi z produktów, który dostałam w ramach współpracy z marką Synchroline - tonik do twarzy z serii Hydratime. O pierwszym z produktów możecie poczytać tutaj.

Co obiecuje producent?
Zapobiega, utrzymuje i przywraca równowagę wodną nadając skórze twarzy blask i jedwabistość. Uzupełnia oczyszczanie twarz i szyi tonifikując i odświeżając. Dzięki właściwościom wody destylowanej i miodu, o znanych właściwościach nawilżających, regenerujących i łagodzących, skóra będzie pełna witalności i blasku.

Dla kogo przeznaczone? 
Dla osób ze skórą suchą, matową, chropowatą, napiętą, z tendencją do złuszczania - czyli z konsekwencjami działania czynników zewnętrznych lub osłabienia organizmu.

Dlaczego zamówiłam?
Bo mieszkam w centrum miasta, w małym mieszkaniu, gdzie ciągle jest suche powietrze mimo rozkładania mokrych ręczników, prania. Czasem jest lepiej, ale czasem nie do wytrzymania... Odczuwa to również moja cera, która nie zawsze jest piękna:)
Opakowanie jest bardzo estetyczne, solidne z zamknięciem na klik - to lubię:) Wygodne w użyciu. Na samym opakowaniu nie znajdziemy zbyt wielu informacji. To, co napisałam Wam wyżej zaczerpnęłam z ulotki informacyjnej i z kartonowego opakowania. Całe opakowanie - i plastikowe i kartonowe - w myśl proekologicznych idei jest wykonane z materiałów, które można ponownie wykorzystać.
Sam płyn jest koloru jasnobłękitnego. Ma bardzo przyjemny, odświeżający zapach, który po aplikacji zanika. Sama aplikacja jest bardzo prosta i przyjemna - nic nadzwyczajnego. Jeśli chodzi o działanie, to nie jest jak inne toniki. Nakładam go zawsze rano, zaraz po przebudzeniu. Skóra po nim staje się nawilżona, gładka i taka... miękka. Dodatkowo wyraźnie czuć odświeżenie. Uczucie po nim jest naprawdę przyjemne. To nie jest zwykły tonik, który tylko odświeża - on wyraźnie wnika w skórę. Jego wydajność jest naprawdę dobra. Niewielka ilość jest potrzebna, aby przemyć twarz. 
Na koniec jeszcze skład:
Jestem z tego produktu bardzo zadowolona. 
Pojemność: 250 ml
Cena: ok. 40 zł 
Dostępność: Apteki

Produkt dostałam w ramach współpracy z marką Synchroline, ale fakt ten w żaden sposób nie wpłynął na moją opinię. 
Na koniec o współpracy, która była bardzo przyjemna i szybka. Kontakt był  bardzo miły i rzeczowy. Mogłam wybrać sobie dwa dowolnie wybrane produkty. Byłam zaskoczona, że dostałam je w tak dużych pojemnościach. Przesyłka też była ekspresowa - także jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona i zadowolona!


Pozdrawiam,
Blondlove

Czytaj dalej »
Copyright © 2014 B L O N D L O V E , Blogger