przychodzę dziś do Was z recenzją na gorąco. Właśnie zdjęłam maskę z twarzy i chcę Wam od razu wszystko napisać, aby nic mi nie uciekło:) Jeżeli jesteście ciekawi jaka maska mi uprzykrzyła popołudnie, zapraszam dalej:)
Zapewne pamiętacie, że w zeszłym miesiącu w beGlossy dostałam Maskę Peel-off Purederm Biotanical Choice. Ucieszyłam się z niej wtedy, ale dziś to zdanie drastycznie się zmieniło...
Od producenta:
"Delikatnie usuwa zanieczyszczenia i martwy naskórek, a odświeżająca woń ekstraktu z Cytryny pozostawia skórę czystą i świeżą. Hermetyczna maseczka pomaga naturalnym składnikom wniknąć głęboko w pory odblokowując je i sprawia, że skóra pozostaje czysta i nawilżona."
Warto dodać, że maska produkowana jest w Korei Południowej.
Opakowanie:
Duża dość miękka saszetka z miejscem na wyciągnięcie maseczki. Na opakowaniu podane najważniejsze informacje dotyczące produktu. Moim zdaniem jednak opakowanie jest za duże. Dlaczego? Przejdźmy do konsystencji.
Zapach:
Cytryna prawie niewyczuwalna. Maska prawie bezzapachowa.
Konsystencja:
Gęsta, żelowata, trochę jak żywica. Przezroczysta, a na opakowaniu można się zasugerować, że jest żółtawa. Jak widzicie na zdjęciu powyżej - na tyle gęsta, abym mogła robić jej zdjęcia bez obaw, że zaraz skapnie... Trudna do wyciągnięcia z opakowania. Trzeba bardzo wymęczyć saszetkę, aby wyciągnąć z niej produkt, a i tak czuję, że jeszcze trochę go tam zostało...
Na zdjęciu niewielka ilośc produktu, która mimo pracowania przy komputerze nie spływała, nie rozpływała się. Zaschła tak jak ją położyłam na skórze.
Wydajność:
Okropna... Wydawało by się, że duża saszetka i 10 ml produktu starczy nawet na dwa razy, a tu ledwo na raz... Jestem rozczarowana.
Czas schnięcia:
Krócej niż zaleca producent (15 minut), moja sucha była juz po 7 minutach. Data ważności jest w porządku.
Uczucie na twarzy:
Takie jak zwykle w przypadku masek peel-off.
Ściąganie maski:
I tu pojawia się prawdziwy KOSZMAR. Ściągałam ją chyba z pół godziny. Nie jest możliwe, aby złapać ją u dołu twarzy i ściągnąć. I nie chodzi tu nawet o to, że się rwie. Nie, jest bardzo zwarta, ale chodzi tutaj o niesamowity ból. Mam wrażenie jakby maska stopiła się z moją skórą... i ściąganie sprawiało okropne szczypanie i ciągnięcie. Miałam już kilka innych masek peel-off, które oczyszczały, ale ściągały się bardzo przyjemnie. Ta do nich nie należy.
Działanie:
Hmmm... skóra jest gładka. Chyba wydepilowałam cały meszek z twarzy jaki miałam i wszystko inne. Z pewnością skóra nie jest nawilżona, a dodatkowo czuję, że jest spieczona mimo tego, że starałam się ją zdjąć naprawdę delikatnie...
Moja ocena:
Ja jej nie polecam. Dobrze, że dostałam ją prawie za darmo, bo żałowałabym każdego grosza... Jest wiele innych produktów, które są o wiele lepsze.
Na dziś tyle. Mam nadzieję, że wyczerpałam temat tej maski, bo już do niego, a tym bardziej do niej nie wrócę. A fe!
Pozdrawiam,
Blondlove
Bubelek, nie zakupię ;)
OdpowiedzUsuńJa na tę wersję też się już nie skuszę. :)
Usuńnie miałam nigdy tej maski i nie kupię :)
OdpowiedzUsuńJa w tej wersji już też nie! :) Pozostałe zbierają całkiem dobre opinie:)
Usuńteż nie byłam z niej zadowolona :(
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że nie jestem sama w tej opinii:)
Usuńo matko :-( nie wypróbuję jej nigdy! :-( Ja mam peel off z Marion i nie boli jak ją ściągam.....
OdpowiedzUsuńTo może następnym razem spróbuję tej z Marion:)
UsuńBędę omijać ;/
OdpowiedzUsuńJa już też:)
UsuńPoszukałam co internety mówią o tych maseczkach i jedna z recenzentek wyraża się bardzo pochlebnie o tym producencie (miała Purifying Dead Sea Mud Mask „Papaya” oraz „Mango”), więc może to akurat jakaś felerna seria?
OdpowiedzUsuńJestem bardzo empatyczna, czytając Twoją opinie czułam odrywanie tej maski... Brrrr!
Też szukałam opinii o tych maskach, bo nie mogłam uwierzyć, że ta jest tak koszmarna... Widzisz może te peel-off są akurat niefajne, a reszta całkiem, całkiem:) Jak będę miała okazję kupić inną, to może się skuszę:)))
UsuńA odrywanie... Eh!
Nigdy nie miałam tej maski i bardzo dobrze... Pierwszy raz czytam o takiej sytuacji jaką Ty miałaś. To naprawdę długi czas jeśli chodzi o jej ściąganie. Dobrze jedynie, że nie uszkodziła Ci skóry na twarzy, która jest wrażliwa.
OdpowiedzUsuńŚciągałam ją bardzo delikatnie pomagając sobie mimiką twarzy a i tak szło topornie... Na szczęście ściągnęłam ile mogłam a resztę usunęłam pod prysznicem...:) Tej już nie kupię, ale słyszałam, że pozostałe maski tej marki są całkiem niezłe:)
UsuńJak ostatnio używałam tego typu maski to wyłam z bólu przy ściąganiu, NIGDY WIĘCEJ! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, CapelliSani.
Ja inne peel-off bardzo lubię. Ta jest pierwszą, która sprawiła mi tyle bólu...
UsuńByłam ciekawa działania tej maseczki i nawet chciałam pokusić się o jej zakup. W tej sytuacji zrezygnuję, bo nie chcę zszarpać sobie twarzy;)
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem, to masz bardzo wrażliwą cerę, dlatego nawet z ciekawości jej nie próbuj. Jest wiele innych, które są skuteczniejsze:)
UsuńOjj biedactwo :(
OdpowiedzUsuńNommm :( Taka ze mnie Biedka:)
UsuńJak dobrze, że napisałaś ten post... :*
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci bardzo! Wyobrażam sobie, jak mogło bolec jej ściąganie - ostatnio przeżyłam podobną przygodę, ale na nieco mniejszą skalę i wiedziałam, czego się mogę spodziewać... :)
Cieszę się, że ten post CI się przydał:)
UsuńI mnie rozumiesz! :*
Masakra, co za badziew...
OdpowiedzUsuńI akurat na mnie trafiło... masakra:) Podobno inne tej marki są całkiem okej:)
UsuńJak czytałam o tym ściąganiu to aż mnie poliki zabolały. Co za okropieństwo...
OdpowiedzUsuńJak sobie o tym przypomnę, to mnie też jeszcze bolą... Na szczęście nie zrobiłam sobie krzywdy i dobry krem regenerujący przyniósł mi ulgę:)
Usuńteż miałam podobną przygodę kiedyś... brrr...
OdpowiedzUsuńSama więc rozumiesz co przeżyłam... :)
Usuńna szczęście mnie to nie spotkało..
OdpowiedzUsuńi już mam nadzieję nie spotka:)
UsuńWidziałam je w Hebe i miałam ochotę kilka razy już zakupić. Dobrze że się wstrzymałam bo uczucie ściągnięcia to najgorsze co może być :D
OdpowiedzUsuńInne mogą być całkiem dobre, natomiast ja tej konkretnie nie polecam...
Usuń