środa, 17 października 2018

Opowiem Ci o jednej z moich ulubionych palet | Affect, Pure Passion

     No proszę, proszę! Ktoś tu wpadł odkurzyć bloga i wreszcie zacząć coś wrzucać :D Ale nie będę wrzucała byle czego, tylko to, co naprawdę jest warte pokazania! No bo kto nie potrzebuje jakiejś nowej i do tego fajnej paletki? Ta, którą widzicie na pierwszym zdjęciu i która jest głównym bohaterem dzisiejszego wpisu jest warta napisania o niej każdej najmniejszego słowa! No to zacznijmy! 
   Paleta polskiej marki Affect jest współtworzona z Karoliną Matraszek - jedną z najbardziej utalentowanych makijażystek w Polsce. Nic więc dziwnego, że jest spełnieniem oczekiwań wizażystów w zakresie palety bazowej, ale czy tylko ich? 
   Paleta zawiera 10 cieni, z których mamy 8 świetnej jakości matów i dwie folie. Nie posiada lusterka, co może być z jednej strony minusem - w przypadku wyjazdu, musimy zabrać dodatkowe, ale plus dla wizażystów mobilnych, bo jest lżejsza. Kartonowe opakowanie jest bardzo solidne, a cienie dobrze trzymają się środka. 
   Jeżeli chodzi o jej jakość, to nie można jej zarzucić nic! Ma idealnie zbalansowaną kolorystykę neutralno-ciepłą. Posiada zarówno cienie beżowe (żółtawy i biały można mieszać w zależności od karnacji cery), jak i ciemne brązy i rewelacyjnej jakości czerń. Niestety nie mam zdjęć, ale chętnie porównam ją z kultową już paletką ZOEVA, Naturally Yours. 
   ZOEVA się przy niej kryje... ale zależy jak spojrzeć. Pigmentacja i praca z cieniami jest przyjemniejsza w AFFECT, o ile nie nabieramy sporo cienia i nie ładujemy go od razu na oczy. Będzie idealna dla osób, które szukają szybkiego efektu przy dobrym roztarciu i lekkiej ręce. Dla osób, które mają już 'jakieś' pojęcie o makijażu. Affect ma tak mocny i suchy pigment, że naprawdę nadmiar trzeba odsypywać, by nie zrobić sobie dodatkowej pracy przy rozcieraniu, a dodatkowo posiada przepięknie i przeidealnie napigmentowany czarny cień! Poranna, rozdymiona lekko kreska jest do zrobienia migiem. ZOEVA idealnie nada się dla początkujących, bo nie łapie się aż tak pędzla i dawkując sobie cień można budować oko i nie przesadzić. Nie liczmy tu jednak na efekty tak spektakularne jak Affect.
   Którą ja wybieram? Affect! Zdecydowanie! Nie chcę Wam pokazywać jak aktualnie wygląda moja paletka, bo niektóre cienie dotknęły już dna. Zdjęcia są z maja tego roku. Używam jej przy każdym makijażu okolicznościowym. Mimo wielkiej miłości do Soft Glam od Anastasii, po Pure Passion sięgam częściej jeżeli chodzi o brązy. Idealnie nadaje się do makijaży ślubnych, jako baza do okolicznościowych, do użytku codziennego. Naprawdę musiałabym się czegoś czepiać na siłę, by jej coś zarzucić. Idealnie wypada w duecie z paletą Naturally Matt również spod ręki Karoliny Matraszek i Affectu
   Aplikacja matów najlepiej działa pędzlami puchatymi z włosia naturalnego, błyski zdecydowanie polecam nakładać paluchem prosto z paletki na powiekę i wetrzeć.  Nie blakną, nie migrują, nie robią dziur i plam. Podczas pracy z nimi idealnie się do siebie kleją i blendują. Nie ma problemy z intensyfikacją makijażu i uzyskaniu delikatnej chmurki na oku. Cienie utrzymują się na oczach bez zarzutu.

Jest to jedna z tych palet, które powinna mieć w kosmetyczce każda kobieta!
Znacie tę paletę?
Ja ją uwielbiam!
Czytaj dalej »

sobota, 5 maja 2018

Spełnione marzenie | Od piwnicy do studio makijażowego | Metamorfoza

   Wreszcie nadszedł czas, kiedy mogę pochwalić się moim zrealizowanym marzeniem! Mam swoje Studio! Już wręcz nie mogłam się doczekać, by Wam to wszystko pokazać! Szczerze powiedziawszy, to sama nie spodziewałam się takiego efektu :) Niby nie tak wiele, ale jednak elegancko i tak... po mojemu. Zresztą wszystko Wam opiszę, bo z Instagrama wnioskuję, że jesteście bardzo ciekawi jak to wszystko sobie zorganizowałam. 
   Od początku...
Wykupując mieszkanie w moim domu rodzinnym po mojej cioci wiedziałam, że oprócz samego mieszkania, w skład własności wchodzi też jeden pokój w piwnicy. Musicie jednak wiedzieć, że dom postawiony jest w stromej górze tak, że piwnica w połowie jest całkowicie pod ziemią, a z drugiej jest średnim parterem. I właśnie  w tej komfortowej stronie był pusty pokój-składzik, który od razu w mojej głowie zaświtał jako wymarzone Studio, w którym nie tylko będę ćwiczyć makijaże, ale też tworzyć posty na bloga, może nagrywać i najzwyczajniej w świecie pracować. Był tylko jeden kłopot... drzwi od strony piwnicy. Średnio, ale do zrobienia. Początkowo (po wysprzątaniu i zdarciu całej farby ze ścian) wyglądało to tak:
Przerażająco? Może troszkę. Pokój ma około 4x3 m, więc pole do popisu jakieś tam było, ale pojawiły się dwa problemy: po pierwsze - podłoga krzywa jak diabli (w końcu to jednak piwnica) i dwa - mur między pokojem, a korytarzem wejściowym ma około 30 cm, a mur zewnętrzny około 40 cm. Powiększanie okna odpadło na starcie, ale za to wymiana na jedno-kwaterowe (?) miała być dobrym rozwiązaniem. Drzwi jednak nie można było przeskoczyć, więc wykuwali je przez cały dzień ciężkim sprzętem, bo okazało się, że to beton wzmacniany kamieniami i głazami. No cóż... 
Bez wylewki też się nie obyło, więc trzeba było podłogę w miarę wyrównać i zamówić ekipę. Plusem tego pomieszczenia była doprowadzona woda, więc żal było nie wygospodarować w pokoju toalety w wymiarze 1x1,5 metra. Co prawda nie mam tam jeszcze drzwi, bo firma przełożyła termin, ale tymczasowa zasłona musi mi wystarczyć. Jest okej :)
 
 
 
 
Wygląda lepiej? No to teraz uważajcie, bo będzie efekt końcowy! 

Lista rzeczy z pokoju wraz z linkami, choć post nie jest sponsorowany:
Dajcie koniecznie znać jak Wam się podoba! :D
Ja bym mogła stamtąd nie wychodzić!
Dziękuję tym, którzy pomagali przy tworzeniu mojego miejsca w świecie! 
Czytaj dalej »

czwartek, 26 kwietnia 2018

Kupiłam przez Youtube | Jak najpierw żałować zakupu, a później się zakochać? | Chocolate Gold

   Każdy to robi! Może nie każdy się przyznaje, ale robi to! ... bo kto nie kupił czegoś skuszony recenzjami w Internecie, niech pierwszy rzuci kamieniem! Mnie też się to zdarza nader często. Kilka razy się nacięłam, a kilka razy zakochałam się w produktach bardzo mocno. Z tą paletą było jednak trochę inaczej... 
   W Too Faced, Chocolate Gold zakochałam się od razu jak ją zobaczyłam. Jej wygląd jest po prostu przepiękny! W swojej próżności uważałam, że warto ją mieć choćby dla samego jej wyglądu (nie pytajcie! :D). Później zobaczyłam ją w recenzjach u Małgosi Smelcerz i Klaudii Kopacz no i nie miałam już wyjścia. Zapisałam na wishliście i wiedziałam, że naprawdę bardzo mocno jej potrzebuję. Moja wewnętrzna sroka nie dawała mi zbytnio jednak żyć, więc wysnupałam zaskórniaki i ją kupiłam. Czy było warto?
   Wrażenie na żywo było jeszcze lepsze niż w Internecie. Porządna paleta - tym razem z grubego plastiku, a nie metalowa jak wcześniejsze, która dodatkowo została wzbogacona o większe lustro. Wygląd - obłędny! Ciemna tabliczka czekolady opływająca złotem. Nie powiem, tutaj mogłabym powiedzieć, że pomysł został zaczerpnięty z palet MUR, ale ta wersja podoba mi się zdecydowanie bardziej! W drogerii sprawdziłam też jej pigmentację, konsystencję i szczęśliwa wróciłam do domu. 
Piękna, prawda? Cztery maty - w tym pięknie napigmentowana czerń (może nie jak Affect, ale przyzwoicie), jasny brąz, ciemniejszy brąz i na plus dużu beż, a także 12 metalicznych kolorów. Cudna i tyle! Oczywiście pachnie czekoladą, co jest bardzo charakterystyczne dla tych palet Too Faced. I to by było na tyle. Wszystko pięknie, ładnie, miód orzeszki, ale... Miałam takie wrażenie, że fajna, ale nie wiem czy to jest takie 'must have'. Trochę poniekąd nawet żałowałam tych wydanych pieniędzy, ale... wszystko się zmieniło, gdy zaczęłam używać jej częściej i wykorzystałam ją na moich klientkach. 
Okazało się, że ona jest totalnie samowystarczalna w pracy. Kontur oka budujesz matami, następnie palcem wklepujesz cień metaliczny i właściwie efektowny makijaż zrobiony. Błyszczy się, mieni, podkreśla oko i dodaje makijażowi elegancji. Możesz nałożyć szalony róż, bądź zgaszone złoto i makijaż wygląda pięknie! Praca z matami jest naprawdę przyjemna. Rozcierają się do idealnej chmurki na oku przy bardzo małym wysiłku. Pigmentacja jest bardzo zadowalająca. Cienie możemy dokładać i potęgować efekt nie robiąc plam i dziur. Metaliki najlepiej wyglądają nałożone palcem. 
Idealnie. Złota, fiolety, zgaszone róże, cudowna zieleń w towarzystwie uniwersalnych matów. Moimi ulubieńcami są oczywiście maty i: Classy&Sassy, Gold Dipped, Love&Cocoa i ten piękny róż New Money. Ach! Nie mogłabym pominąć jeszcze Rich Girl! Przepiękne! I tak od 'meh!' przeszłam do miłości! Dodatkowo jest to paleta dla osób, które w jednej palecie lubią mieć klasykę połączoną z szaleństwem! Błysk na oku jest ostatnio w trendach i myślę, że zbyt szybko się to nie zmieni :D 
Wpis nie jest sponsorowany, ale możecie kupić ją tutaj: klik. Dodatkowo teraz do 29 kwietnia 2018 kupicie ją i wszystkie inne kosmetyki do makijażu 20% taniej z kodem MUPB418. 

Podoba Wam się ta paleta?
Mieliście z nią do czynienia?
Czytaj dalej »

wtorek, 17 kwietnia 2018

Must Have | Nabla, Dreamy | Czy faktycznie jest warta zachodu?

   To jest po prostu niemożliwe! Tę paletę mam już tak długo i jeszcze jej tutaj nie było. Paleta, która wyprzedaje się w momencie. Jest i nie ma! Gdy pojawiła się przed Świętami Bożego Narodzenia nie potrzebnie się zawahałam i musiałam na nią czekać aż do lutego... Czy było warto? Zaraz wszystko Wam napiszę! 
Paleta po pierwsze jest przepiękna! Ma idealne gwiezdne opakowanie, które urzeka swoim wyglądem. Jest do tego bardzo solidnie wykonana z porządnego kartonu. W środku znajdziemy aż 16 cieni w odcieniach zarówno neutralnych jak i burgundach i fioletach:
Niewypałem w tej palecie jest odcień 'delirium' (ostatni w pierwszym rzędzie). Sypie się niemiłosierne i niewiadomo jak go nałożyć, bo po prostu się nie lepi. Pozostałe są rewelacyjne! Szybko się blendują, łatwo dokładają, nie dziurawią, nie plamią. Maty są aksamitne, a metaliczne bardzo masełkowe. Pracuje się z nią bardzo przyjemnie. Nie ma też problemu z łączeniem jej z cieniami z innych marek. Lubią się ze wszystkimi jakie mam. Brakuje w niej jedynie beżu i czerni, no ale nie można mieć wszystkiego. Dla mnie jest to jedna z najładniej skomponowanych palet. 
   Zrobisz nią zarówno makijaż dzienny, jak i wieczorowy. Kolory będą pasować zarówno niebieskookim, zielonookim jak i brązowookim. Jeżeli boisz się używać kolorów w makijażu, to ta paleta jest dla Ciebie! Dołożysz do dzienniaka troszkę borda 'senorita' lub nałożysz na środek metaliczny 'rose gold' i Twój makijaż zdecydowanie nabierze wiosennej świeżości. 
Cena tej palety to około 160 zł. Aktualnie się trochę uspokoiło i można ją dostać na Cocolita (stan na 17.04.2018). Czy to dużo? Pomyślmy... jeden cień Nabli kosztuje około 35 zł, tu mamy ich 16. Matematyka jest prosta - jasne, że się opłaca! Dodatkowo słyszałam, że w porównaniu do wkładów, to cienie w palecie są petardą! Znacznie lepszą jakością. Ja tego namacalnie nie wiem, ale wiem, że tak paleta jest naprawdę świetna!
Skusiliście się na nią?
Co o niej myślicie?
Nabla szykuje kolejną paletkę - nie mogę się doczekać!
Czytaj dalej »

wtorek, 10 kwietnia 2018

Moje pędzle | Mycie, suszenie, dezynfekcja | Higiena makijażu nie tylko dla wizażysty

   Kto lubi myć pędzle? Ja nie cierpię, ale robię to regularnie i skrupulatnie tak, aby mieć pewność, że moje narzędzia są czyste. Tę czynność umilam sobie zawsze oglądaniem jakiegoś filmiku na YT albo po prostu słuchając muzyki. Jak konkretnie myję moje pędzle? Napiszę Wam dziś bardzo dokładnie.  Zwrócę też uwagę na mycie pędzli tylko swoich, a także tych w pracy profesjonalnej, bo to jednak się 'trochę' różni. Wiem, że kilka osób prosiło mnie o taki wpis na blogu, więc tadammmm! Zapraszam :) 

Na początek może o myciu pędzli dla kobiet, które malują tylko siebie. Zrobię to w punktach, by było super przejrzyście dla każdego :) 
  1. Nie trzymaj pędzli w łazience. Domyślam się, że tam najczęściej wykonujesz makijaż, ale... wilgoć sprzyja namnażaniu bakterii, które później lądują na Twojej twarzy. Dodatkowo malując się w łazience często przekłamują się kolory. Nakładasz za dużo bronzera różu, ciemny podkład. Samej mi się to zdarzało w pośpiechu rano :D Jeżeli już malujesz się w łazience, bo nie masz innej możliwości, to miej pewność kosmetyków, że są dla Ciebie idealnie dobrane, a dwa - trzymaj pędzle w zamkniętej szafce albo szufladzie. 
  2. Myj je regularnie. Idealnie by było, aby pędzle po produktach kremowych i płynnych były myte zaraz po użyciu, a pudrowe raz na dwa-trzy dni. To takie totalne minimum, ale pomyśl... Masz dwa pędzle do oczu na przykład i jak jednego dnia zrobisz ciemniejszy makijaż, to drugiego nie zrobisz już jasnego czystego, bo pędzle są już brudne po poprzednim makijażu, więc wyjdzie burawo.
  3. Nie chce ci się ich myć? Kup sobie płyn do czyszczenia. Psikasz pędzel, pocierasz o czystą chusteczkę i jest czysty. Taki sposób sprawdza się jedynie przy makijażu samej siebie, bo ten pędzle nigdy nie będzie w 100% idealnie czysty, co w pracy profesjonalnej jest konieczne, ale szybko i sprawnie usuniesz z niego kosmetyk. Polecam Ci taki płyn z Sephory lub z Inglota, a nawet z MAC. Mimo tych zabiegów, mycie całkowite jest  przynajmniej raz w tygodniu pożądane ;)
Czym myć? Wszystko ci napiszę! Zacznę od pędzli z włosia naturalnego, bo one w myciu są troszkę inne niż syntetyczne.
Te pędzle wymagają trochę uwagi. Włosie w nich jest delikatne i lubi się wysuszać jak w przypadku naszych włosów. Tu sprawdzi się szampon do mycia włosów. Może to być taki, który u Was się nie sprawdził lub po prostu Babydream dla dzieci. Jest delikatny i dodatkowo nawilża włosie. Doskonale sprawdza się też mydło Protex, które jest antybakteryjne. 
Po myciu w ciepłej (nie gorącej) wodzie delikatnie odciskamy z nadmiaru wody i kładziemy na ręczniku. Teraz mamy dwie opcje: albo nakładamy odżywkę do włosów bez spłukiwania, układamy włosie i odstawiamy do wyschnięcia (polecam do raz na jakiś czas zrobić), albo zawijamy pędzel w cukierek. Sprawdzą się też osłonki, ale to w wypadku większych pędzli. Na pędzle do oczu takich małych jeszcze nie widziałam. Cukierki wyglądają tak:
A tak osłonki:
Do schnięcia polecam te siateczkowe. Wszystkie powyższe zabiegi pozwalają na zachowanie pierwotnego kształtu włosia, który w tym przypadku lubi się rozcapierzać i komfortowej pracy z nim. Po wyschnięciu lub jeszcze lekko wilgotne dokładnie wszystkie dezynfekuję specjalnym płynem (Skinsept, Softasept), który pozwala na zabicie wszelkich bakterii.

Mycie pędzli z włosiem syntetycznym:
Po podkładach i korektorach jest najgorzej. Do tego najlepiej sprawdza się oliwka pod prysznic. Ja polecam Isanę lub Niveę. Polecam namoczyć pędzel, następnie nałożyć oliwkę i na chwilę zostawić, aby produkt na pędzlu się rozpuścił. To, co zostanie jeszcze najlepiej doczyścić mydłem Protex. Odciskamy nadmiar wody, odkładamy do wyschnięcia. Dezynfekujemy. 

Przy myciu pędzli uważaj, by nie moczyć skuwek. Pędzle mogą się rozkleić. Brudne trzonki wyczyścisz mokrą chusteczką. To samo dotyczy mycia w gorącej wodzie :) 

Gąbki:
Prosta sprawa. Najpierw każdą namaczam i płuczę pod bieżącą wodą. Odciskam i odkładam. Do miski nalewam ciepłą wodę i dolewam olejku pod prysznic. Wrzucam gąbki i ugniatam. Zostawiam na 15 minut. Znów gniotę w tej wodzie, która już jest brudna. Wypuszczam wodę i każdą osobno płuczę pod bieżącą ciepłą wodą sprawdzając czy jest już czysta. Jeśli nie spełnia moich wymogów dodatkowo namydlam ją mydłem Protex i dokładnie płuczę. Odstawiam do wyschnięcia. Dla siebie na tym etapie kończę. Dla klientek albo dezynfekuję w płynie do dezynfekcji, albo wkładam suche do woreczka strunowego i zostawiam w zamrażarce na całą noc. 

Co jeszcze warto wiedzieć?
  1. Twoje pędzle, Twoja twarz, Twoja higiena. 
  2. Malujesz klientki? Jedna osoba - jeden czysty komplet pędzli. Dwie osoby - dwa czyste komplety pędzli. I tak dalej. Dezynfekcja płynem pomiędzy klientkami nie wystarcza. Możesz to zrobić, ale tylko jeśli malujesz daną klientkę i chcesz nałożyć jej inny cień tym samym pędzlem, wtedy szybkie czyszczenie jest okej. Nigdy pomiędzy klientkami!
  3. Spadł Ci pędzel podczas malowania klientki? Bye, bye? Do mycia Łobuzie! Nawet jeśli malowana kobieta tego nie widziała :)
  4. Masz opryszczkę w fazie rozsiewania? Maluj, jeśli musisz jednorazowymi aplikatorami i gąbkami, by tego nie przenieść dalej. 
  5. Nie dmuchaj na pędzel! Otrzepuj, pukaj o paletkę, ale nie dmuchaj, bo bakterie z ust przenosisz na oczy, a wiele chorób roznosi się drogą kropelkową. 
  6. Susz w przewiewnym miejscu. Kaloryfer czy ostre słońce nie są dobrym pomysłem. Pędzle mogą się rozkleić. 
Polecane produkty:
  1. Olejek pod prysznic Isana
  2. Olejek pod prysznic Nivea
  3. Mydło Protex (Love! Love! Love!)
  4. Szampon dla dzieci Babydream
Dodasz coś od siebie?
Może coś pominęłam?
Dopisz w komentarzu!
Czytaj dalej »

środa, 4 kwietnia 2018

Moja wishlista Rossmannowa | Czego na pewno nie kupię? | Jak to z tą promocją jest lub nie jest?

   O tej promocji jak zwykle mówią wszyscy, ale tym razem wszystko jakoś tak owiane jest tajemnicą. Niby od 9 kwietnia, a niektórzy już od wczoraj (3 kwietnia) mogą z tej promocji korzystać. Mogę i ja, ale akurat mojego Rossmanna otwierają 16 kwietnia. No pech, ale dzięki temu mogę sobie na spokojnie wszystko przemyśleć, bo pewnie bym tam już była :D Dlaczego niektórzy już od wczoraj? Nie znalazłam żadnej konkretnej odpowiedzi na ten temat. bPrawdopodobnie chodzi o posiadanie aplikacji Rossmann od jakiegoś czasu, bo żadnego innego kryterium nie widzę. Sprawdźcie po prostu zakładkę 'dla Ciebie' w aplikacji. Może też jesteś 'wybrana'. :) 

Nie znajdziesz tu dziś raczej polecalni. Owszem, powiem Ci o produktach, które polecam, ale chciałabym skupić się na tym co mnie zaciekawiło i na czym chętnie bym położyła swoje ręce, ale... zrobiłam coś jeszcze! Nie od dziś wiadomo, że marża w Rossmann jest bardzo duża, więc jakbyś nie trafiła na dany produkt już w sklepie - nie rozpaczaj - powiem Ci gdzie znajdziesz go w cenie podobnej do 'rossmannowej promocji'. Powiem I też czego na pewno nie kupię, chyba że akurat trafię na świeżą dostawę w moim nowym Rossie. :D No to tyle :) Zdjęć będzie niewiele, raczej sporo tekstu. 
PODKŁADY:
  • Eveline, Liquid Control HD, podkład do twarzy - podkład, który kusi mnie od jakiegoś czasu nawet bardziej niż jego starszy konkurent z Catrice. W Rossmann kosztuje bez promocji 36,49 zł, więc po -55% będzie oplacał się jak złoto. W Internetach najtaniej można go znaleźć za około 24 zł np. tutaj. 
  • Maybelline SuperStay 24 - bardzo polecany podkład na wielu stronach. Podobno bardzo kryjący i trwały. Mega mnie ciekawi. W Rossmannie bez promocji 43,99 zł, a na Minti standardowo bez promocji 23,90 zł. 
  • Rimmel Lasting Finish Breathable - stosunkowa nowość na rynku. Kusi mnie to średnie krycie i naturalne wykończenie. Podoba mi się też ta dziwna szpatuła. W Rosmann bez promocji - 49,99 zł, na eZebra - aktualnie 26,99 zł.
  • Skin 79, Orange BB Cream - miałam go kiedyś i bardzo lubiłam. W cenie 99,99 zł jest to drogi interes, ale minus 55% wygląda już naprawdę fajnie! Wolę go zdecydowanie bardziej niż CC od Bourjois. Niestety taniej go nigdzie nie znajdziemy. 
  • L’Oréal Paris, Infallible 24h-Matte - dostałam go kiedyś w paczce PR i bardzo mi się spodobał. Niestety trafił mi się kiepski kolor. W Rossmann kosztuje bez promocji 61,99 zł, na eZebra dostaniecie go bez żadnej promocji za 27,49 zł. 
  • Bourjois, Healthy Mix - kocham, uwielbiam, choć poprzednia wersja podobała mi się bardziej. Miała ładniejsza konsystencję i kolorystykę. Mimo zmian, wracam do niego co jakiś czas, a akurat mi się skończył. Bez promocji kosztuje 63,99 zł, na eZebra kosztuje aktualnie 28,89 zł. 
Z podkładów polecam też Rimmel - Wake me Up i Lasting Finish z czerwoną nakrętką, a także Loreal Tru Match.

KOREKTORY:
  • Bourjois, Healthy Mix - Jestem go bardzo ciekawa. Miałam starą wersję i była okej, więc chciałabym sprawdzić tę. W Rossmannie kosztuje 47,99 zł, na Cocolicie aktualnie 24,9o zł.
  • Rimmel, Lasting Finish 25HR Breathable, ultralekki korektor kryjący - baaardzo jestem go ciekawa. Na testach na żywo wypada bardzo interesująco i przyzwoicie. W Rossmann 36,99 zł, na Cocolicie jedyne 23,90 zł. 
  • L’Oréal Paris, True Match, korektor - tu też nowa formuła starego bestsellera. Podobno nie zmienił się drastycznie, a poprzedni bardzo lubiłam szczególnie na dojrzałych cerach. W Rossmann 36,99 zł, na Cocolicie aktualnie 21,99 zł.
  • Maybelline, Fit Me - Bardzo dobry, lekko rozświetlający korektor. Ma idealne piaskowe kolory, które pięknie neutralizują cienie pod oczami. Nie jest mocno kryjący, ale na co dzień lub do niewielkich zasinień się sprawdza. W Rossmann bez żadnej promocji 31,79 zł, na Cocolita 17,90 zł. Ja go zawsze kupowałam na iperfumy i kurczę, teraz widzę, że przepłacałam :D 
  • Maybelline, The Eraser Eye - bardzo dobry korektor z półki drogeryjnej. Zdecydowanie warty zakupu! Polecam light lub neutralizer, który jest jaśniejszy i bardziej żółty. W Rossmann bez promocji 46,99 zł i ten korektor jest na tyle popularny, że taniej trudno go dostać. Warto polować na promocje, bo ja swoje kupiłam na stronie kosmetykizameryki.pl za zawrotną cenę 23 zł. 
Oczywiście warto też skusić się na klasyczny Rimmel Affinitone :) 

PUDRY:
Polecam Wam też puder sypki transparentny z Eveline! :)

ROZŚWIETLACZ
Polecam przyjrzeć się też rozświetlaczom z Wibo i Lovely :) 

BRWI
  • Pomada z Wibo - must have z Rossmanna. Chyba wszyscy już mieli prócz mnie. Taniej niż w Rossmann nie znajdziesz :)
  • Maybelline Brow Satin - szybki sposób na zrobienie przyzwoitych brwi. Polecam! Rossmann: 33,99 zł, eZebra: 15,39 zł. 
PALETY:
  • Eveline, Burn - piękna paleta ciepłych cieni, które zapowiadają się świetną pigmentacją. Niestety taniej niż w Rossmannie nie ma :)
  • Lovely, Peach Desire - jak już kilkoro Youtuberów mówi, że paleta jest dobra to sama muszę to sprawdzić. Taniej niż w Rossmannie nie ma :) 
RÓŻE:
  • Bourjois - te róże są już klasyką. Normalnie w wielu miejscach w Internecie znajdziecie je za około 30 zł. Bardziej opłaca się je wziąć w promocji Rossmannowej.
  • MaxFactor  - już dawno mi się podobają i nie mam żadnego... W Internecie do kupienia za około 24-30 zł. Zdecydowanie opłaca się kupować w promocji. 
POMADKI:
Post ma na celu jedynie pokazanie Wam co mi się podoba i zwrócenie uwagi, że niektóre produkty nawet w promocji mają cenę wyższą od tej w Internecie. Owszem - jest zaleta - te produkty macie od ręki i w jednym miejscu, a na te zakupione online trzeba poczekać :) 

Po co mi jeszcze te kosmetyki?
Bo szkoda mi tych drogich na makijaż do Biedry czy do parku. Na co dzień nie potrzebuję używać drogiego podkładu, pudru czy korektora. Dodatkowo, chciałabym zacząć prowadzić lekcje makijażu dziennego dla kobiet, więc fajnie jest mieć kosmetyki z różnych półek cenowych. 

Czego nie kupię?
Zdecydowanie tuszy do rzęs, bo ich ceny to już są w ogóle zawyżone, a żaden nie ma zabezpieczenia przed otwieraniem. Wolę zamówić w internecie i dostać zapakowany fabrycznie. Dziwne, że drogeryjne często nie mają takiej ochrony. 

To tyle z moich potencjalnych polowań.
Wszystkiego na pewno nie kupię, ale myślę, że nad tymi produktami warto się zastanowić.
Co dorzucicie do listy?
Czytaj dalej »

wtorek, 27 marca 2018

Moja aktualna pielęgnacja twarzy | Kremy pod makijaż | Vichy, Sylveco, Bandi, Ziaja, Mary Kay

   Okej. W odpowiedzi na Wasze prośby o moją aktualną pielęgnację przygotowałam dla Was dziś taki wpis. Na zdjęciach zobaczycie co aktualnie mam, ale napiszę Wam też co chciałabym mieć w danej kategorii lub co mi się skończyło i czeka na zakupy. No to lecimy! 

OCZYSZCZANIE
Peeling do twarzy wygładzający, Sylveco
Kupiłam go jakiś czas temu i używam go co jakiś czas pod prysznicem. Szczególnie sprawdza mi się jako zmywanie trwałego makijażu dzięki zawartości licznych olejów w składzie. Jest to kosmetyk naturalny. Fajnie faktycznie odświeża skórę. Jest bardzo gęsty, nafaszerowany drobinkami korundu, wydajny i przyjemny w stosowaniu, ale... Ma dwie wady: zapach, który jest delikatny, ale nie każdemu może się podobać - na szczęście nie utrzymuje się na skórze, ale też zostawia na skórze tłusty film, który trzeba zmyć drugim żelem. Schodzi bez problemów. 
Mary Kay, emulsja oczyszczająca do cery normalnej i suchej 3w1
Mam już drugie opakowanie, bo faktycznie mi się sprawdza. Oczyszcza, nawilża i tonizuje. Jest dla mnie etapem po oczyszczaniu tuż przed kremem (mam też mleczko nawilżające z tej samej serii, ale mam wrażenie, że na noc jest dla mnie za lekkie, więc używam sporadycznie na dzień), jako taką ostateczną pewność, że nic już na tej skórze nie ma. Używam jej też często przed makijażem, bo zostawia skórę oczyszczoną, nawilżoną i przygotowaną pod dalsze etapy. Fajny produkt. 

W oczyszczaniu często sięgam też po żel z Tołpy ten mikrozłuszczający, który akurat mi się skończył, więc nie mam go na zdjęciach. Miałam też kiedyś żel z Neutrogeny, ale chyba nie do końca się z nim lubiłam. Coś mi w nim nie pasowało. Generalnie jeśli żel, to u mnie z pewnością zawsze delikatnie peelingujący. Dopiero po takim myciu mam wrażenie, że skóra jest czysta. 

MASKOWANIE
Mary Kay, Czarna Maska węglowa głębokooczyszczająca
Naprawdę fajna maska. Używam jej regularnie i bardzo lubię jej działanie. Pory są oczyszczone, skóra jest napięta, świeża. Zapach mentolu dodatkowo daje poczucie świeżości. Naprawdę godna zainteresowania. Miałam też czarną maskę węglową z L'Oreala, która dodatkowo zostawiała skórę rozświetloną i fajnie mi się sprawdzała. Wrócę do niej jak również kupię tę nową niebieską. Przy czym w mojej opinii, ta z Mary Kay oczyszcza lepiej, a ta z L'Oreal jest fajna jako szybkie oczyszczanie przed większym wyjściem. I tak też je stosowałam :) 

Maski w płachcie:
Uwielbiam praktycznie wszystkie. I te ze Skin79 i z TonyMoly i nawet te z Garnier. Są odprężające, wygodne w użyciu i czyste, bo nie trzeba się z niczym 'babrać'. Kocham, kocham, kocham! 

Maski tradycyjne:
Też lubię. Szczególnie te z Tołpy. U mnie się sprawdzają. Bardzo chciałabym maskę z Origins - tą Drink Up. Podobno ma niesamowite właściwści nawilżające. Nie słyszałam o niej żadnych negatywnych opinii. Jest na mojej wishliście, a urodziny już niedługo, więc... :) 

Oooo... chciałabym mega maski z GlamGlow. Szczególnie tą brokatową! 

NAWILŻANIE: 
Na noc wróciłam do kremu, który akurat dostałam w miniaturze w ostatnim beGlossy. Vichy Aqualia Thermal.  Lubię takie miniatury, bo zużaywam do końca, a ja lubię pielęgnację zmieniać trochę, bo szybko się nudzę. Z serii Idealia się u mnie w ogóle nie sprawdził, ale ten Aqualia na noc to jest kozak. Cera jest miękka, nawilżona i jędrna. Świetny. Dość cięzki w konsystencji, więc u mnie sprawdza się jedynie na noc. 
Bandi, Hydro Care
Używam go na zmianę z Vichy, ale też sprawdza się pod makijaż. Jest lekki, ale mocno nawilżający. Bardzo fajny. Kiedyś miałam z Bandi jeszcze krem nawilżający z kwasem migdałowym i też fajnie mi służył. Generalnie to lubię Bandi. U mnie się sprawdza. 

KREMY TYPOWO POD MAKIJAŻ
Mixa, kojący krem nawilżający
Leciutki, szybko się wchłania, nie pozostawia żadnego filmu. Można stosować też pod oczy. Bardzo fajny!

MIYA, Hello Yellow
Trochę cięższy, ale przy mojej technice ma czas na całkowite wchłonięcie. Piękny energetyzujący zapach mango. Nawilża, zmiękcza skórę, fajny pod cięższe podkłady typu ELDW. 
Bandi, Emulsja silnie nawilżająca 
Znowu, ale co poradzę, że te produkty fajnie się sprawdzają. Dostałam kiedyś w beGlossy, ale jak skończę to kupię duże opakowanie. Ta emulsja jest idealna dla odwodnionych, suchych i zaniedbanych pod względem nawilżania cer. Wchłania się szybko i bardzo mocno nawilża skórę. Pod makijaż jak znalazł! Czasem daję też grubszą warstwę na noc. Bardzo wydajny!

SYLVECO, łagodzący krem pod oczy
Delikatny, szybko się wchłania. Pod makijaż bardzo leciutki. Nie ważą się na nim korektory, nie roluje się. Jest naprawdę fajny. 

Polecam Wam jeszcze Cethapil, bo miałam go i sprawdzał się rewelacyjnie. Dostaniecie go w aptece.

Co chciałabym w tej kategorii?
Clinique. Moisure Surge, który jest lekki i świetnie sprawdza się u wielu osób pod makijaż właśnie. Lekka żelowa konsystencja, fajne opakowanie. Idealnie!  
Krem ultranawilżający z Resibo. Sama marka mnie mocno intryguje, więc chciałabym zacząć od tego kremu lub ich kremu pod oczy 
- krem pod oczy z Clinique ten pomarańczowy.
- Embryolisse Lait Creme Concentre. Must Have prawie każdego makijażysty na świecie.

USTA:
Ziaja, lano-maść
Tak uniwersalnego kosmetyku to nie ma! Na usta spękane, na skórki pozadzierane, na wysuszone łokcie, policzki, zadarcia... Po prostu idealny produkt wielofunkcyjny, który trzeba w domu mieć! Można pokusić się o lanolinę droższą, zapachową, ale po co wydawać około 80/90 zł, skoro w Ziaji mamy go za około 15 zł? 

Tyle.
Nie wiem czy dużo czy mało, ale mam nadzieję, że Was taki wpis satysfakcjonuje.
Nie mam jakichś mega-drogich kosmetyków do pielęgnacji, ale jestem z niej zadowolona! 
Czytaj dalej »
Copyright © 2014 B L O N D L O V E , Blogger