Paletki theBalm urzekają mnie przede wszystkim swoją niebagatelną grafiką. No nie powiecie mi przecież, że te retro opakowania nie są piękne! Fanką ich bronzera Bahama Mama jestem od dawna i wiem, że nie jestem sama. Mam też ich paletę cieni Nude Tude, którą bardzo lubię, więc jak tylko zobaczyłam na MintiShop.pl, że powyższa paletka jest za 69,90 zł, to długo się nie musiałam zastanawiać. Ale... czy jestem z niej w 100% zadowolona i czy jest warta zakupu bez promocji? Odpowiem Wam na te pytania dalej!
Paletka jest w standardowym jak na theBalm opakowaniu kartonowym. Jest solidne i bardzo grube, ale przy tym lekkie. Zawiera w sobie magnesy. To lubię! Otwiera się na trzy, czyli lusterko bardzo dobrej jakości, cienie i taka bajerancka osłonka, która może nie jest zbyt praktyczna, ale dodaje uroku :)
W środku znajdziemy 9 bardzo dużych cieni o wykończeniu matowym, foliowym i z połyskiem. Najpierw opiszę Wam cienie, a później pokażę swatche:
- Bruce Schetta - matowy brzoskwiniowy beż idealny do wyrównania kolorytu powieki. Bardzo dobrze napigmentowany.
- Mac Encheese - matowy brudnosiny róż.
- Ray Sinbread - matowy jasny brąz idealny w załamanie powieki.
- Tate R. Tots - foliowy cień opalizujący na brzoskwiniowo-różowo. Wpada w beżaste tony :)
- Rocky Road-Icecream - foliowy ciemny, brudny róż. Trochę wpadający w szarą śliwkę.
- Chris P. Bacon - foliowy miedziano-pomarańczowy cień.
- Hal Apeno-Poppers - beż ze złotym połyskiem. Najsłabiej napigmentowany z całej palety.
- Artie Chokedip - szary ze srenrnym połyskiem.
- Alfred O'Pasta - grafitowy z drobinkami połyskujący na srebrno.
Co o niej myślę?
Zalety: Jest to bardzo ładna paleta i mam tu na myśli nie tylko jej opakowanie, ale samą zawartość. Kocham theBalm za ich gierki językowe zawarte w nazwach cieni. Cienie ładnie się rozcierają i trzymają na powiece. Paleta jest dość kompaktowa, co pozwala na zabranie jej w podróż. Miałam ją ostatnio w Budapeszcie i chwalę sobie jej lusterko. Najbardziej podobają mi się maty, które są bardzo bazowe. Mocnym punktem są też cienie foliowe, które najlepiej nakładać palcem.
Wady: Cały dolny rząd cieni jest jak dla mnie zbędny. Szarości w makijażu sprawdzają się bardzo rzadko, a grafit może obciążać optycznie oko i powodować, że będzie wyglądało na zmęczone. Grafit nie zastąpi nigdy czarnego. Beż połyskujący na złoto jest słabej jakości. Brakuje mi w tej palecie ciemniejszego brązu, czerni i może jakiegoś fioletu albo bordo. Wtedy zdecydowanie zadowalałaby mnie w 100%.
Podsumowując: Paletę wciąż możecie kupić w promocji klik i zdecydowanie w tej cenie warto ją kupić, ale tylko jako dodatkową paletkę, bo jako podstawowa się nie sprawdzi :)
Co o niej myślicie?
Macie kosmetyki theBalm?
a u mnie właśnie można ją wygrać, mi się całkiem podoba ;) tyle że ja stale korzystam z takich kolorów
OdpowiedzUsuńMiałam na nią ochotę, ale kupiłam jednak z Too Faced :)
OdpowiedzUsuńMam paletę od The Balm Nude Tude i na początku nie byłam z niej zadowolona, także kilka miesięcy sobie przeleżała u mnie w toaletce. Jednak w maju dałam jej szansę i używam do dziś. Bardzo ją polubiłam :) Paleta Appetit wydaje się być w porządku, ale dokładnie jak Ty odrzuciłabym dolny rząd :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zastanawiałam się nad zakupem tej paletki :) i chyba skuszę się na którąś inną :)
OdpowiedzUsuńJa niedawno kupiłam swoją pierwszą paletę tej marki i dopiero wyrabiam sobie opinię, ale zapowiada się świetnie :) Tutaj faktycznie - dolny rząd do wymiany.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to nie moje odcienie, ale kto wie, może wyszłoby z nich coś interesującego :D
OdpowiedzUsuńZ The Balm mam tylko Mary Lou, do tej pory żadna ich paleta mnie nie skusiła ;)
OdpowiedzUsuńpozbyłabym się z niej tylko tych szarych kolorów, bo do mnie nie pasują ;)
OdpowiedzUsuń