wtorek, 5 grudnia 2017

Mój ulubiony korektor | Mary Kay | Czy dałam się nabrać?

   Nie wierzę, że nie było mnie tu tak długo! Dzieję się! Wiecie to z Facebooka i Instagrama, a dodatkowo teraz w okresie przedświątecznym pochłania mnie czytanie :) Dziś mam jednak dla Was mojego ulubieńca. Używam go już ponad miesiąc i jestem pewna, że dokupię więcej kolorów. 
Perfekcyjny korektor do twarzy. Nie wiem jak Wy, ale nie lubię takich nazw, bo sam ich wydźwięk powoduje u mnie myślenie 'Oho! Żeby lepiej się sprzedawał to napisali, że jest perfekcyjny. W końcu kobiety uwierzą w wiele obietnic.' Ale wiecie, nie ze mną te numery! Kupiłam i stwierdziłam, że sama się przekonam, czy aby na pewno ten gagatek jest taki perfekcyjny jak o nim piszą i jak konsultantki mają mówić. 
Sam produkt wygląda bardzo elegancko. Przez 'okienko' widać odcień, który chcemy akurat zaaplikować. Aplikator jest bardzo prosty i przyjemny w użytkowaniu: 
Ja mam odcień Light Ivory i jest on najjaśniejszym z dostępnych. Muszę jeszcze sprawdzić Light Beige, bo wydaje się być bardziej żółty. Najciemniejszy z nich - 'Deep Bronze' rekomendowany jest jako konturowanie na mokro, ale jeszcze nie sprawdzałam. 
Konsystencja jest bardzo kremowa, ale nie tępa. Ładnie rozprowadza się na skórze i pięknie kryje. Co prawda pod oczy w Mary Kay znajdziemy dedykowany odcień brzoskwiniowy, ale ja używałam tego i jestem naprawdę zadowolona. Nie wysusza cieniutkiej skóry pod oczami i zakrywa cienie. Radzi sobie też z przebarwieniami i zaczerwienieniami. Jest bardzo trwały i naprawdę wydajny. Popatrzcie, tu możecie zobaczyć jak zachowuje się po roztarciu:

Używałam go przez cały miesiąc i nie mogę się przyczepić. Najlepiej wygląda wtłaczany w skórę gąbeczką. Wystarczy cienką warstwą narysować trójkąt pod okiem, by ładnie zakryć zasinienia. Radzi sobie z każdym podkładem. Przypudrowany nie wygląda sucho i trzyma się cały dzień. Nie zbiera się też w ciągu dnia w zmarszczkach. 
Wada? Kupić możecie go jedynie przez konsultantkę, ale jest w tym plus. Konsultantka ma wszystkie odcienie i chętnie Wam je pokaże, byście kupiły ten właściwy. Jest też drogi, nie ma co ukrywać, bo kosztuje 79 zł, ale za tę jakość w sumie warto :) 

Nie sądziłam, że się z nim polubię, a jednak! Mam go w każdym makijażu od miesiąca (możecie zaobserwować na Insta na przykład). Do tej pory lubiłam Affinitone, ale nie jest tak kremowy jak ten. 

4 komentarze:

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i motywację do dalszego pisania:) Staram się odpowiadać na bieżąco!

Komentarze typu "wzajemna obserwacja" w ogóle nie wchodzą w grę... Nie jestem zainteresowana takimi wymianami:)

Zapraszam częściej i życzę mile spędzonego czasu!:)

Copyright © 2014 B L O N D L O V E , Blogger