Cześć,
zacznę od tego, że #blogmas2016 w tym roku mi się nie do końca udał. Sobota, poniedziałek i wtorek mi po prostu uciekł. Nie miałam siły, a wtedy uważam, że lepiej zamknąć laptopa niż pisać trzy po trzy. Owszem zdarza mi się pisanie głupot, ale kto chciałby to czytać trzy dni pod rząd? :) Podziwiam zawsze tych, którzy mają napisane posty na zapas... u mnie to średnio możliwe, bo zdjęcia robię zazwyczaj podczas drzemki mojej Hanki, a ona czasem trwa tylko 30 minut a czasem podczas tej drzemki muszę zrobić mnóstwo innych rzeczy:) Teraz też nie wiem jak uda mi się pisanie postów, mam nadzieję, że już do Wigilii będą się ukazywać regularnie. Wiecie, że to już tylko 3 dni? Wczoraj upiekłam pierwsze ciastka, dziś puchate pierniczki, a jutro upiekę jeszcze jedne, ale nie wiem które. Może macie jakiś superpyszny przepis?
Z takich świątecznych spraw, to mam też choinkę! Żywą, piękną (choć troszkę krzywą) choinkę!:)
Przejdźmy do meritum posta, bo chciałam Wam napisać o kremie marki, którą ostatnio naprawdę lubię - Evree. Jakoś miesiąc temu szukałam czegoś mocno odżywczego i nawilżającego na noc i wiele z Was chwaliło krem Magic Rose. Wiem, że skierowany jest do kobiet 30+, ale nie przeszkadza mi to ani trochę. Trzeba dbać o siebie za wczasu! :D
Krem zamknięty jest w szklanym słoiczku i dodatkowo pod nakrętką zabezpieczony sreberkiem. Za 50 ml płacimy około 25 zł, więc niedrogo.
Jest dość gęsty i baaardzo wydajny. Bardzo lekko się aplikuje i szybko wchłania. Nie pozostawia żadnego filmu i pozostawia skórę gładką. Nie jest tłusty, ale wyczuwalnie pod palcami bogaty. Pachnie różami tak jak brat olejek, który stosuję z nim zamiennie. Nadaje się zarówno na noc jak i na dzień pod makijaż. Jednak częściej zdecydowanie nakładam go na noc, a na dzień wolę coś bardzo lekkiego.
Zauważyłam też coś niesamowitego... Gdy stosuję go na noc, to moje zmiany i niedoskonałości na twarzy zdecydowanie łagodnieją i nie zaogniają się. Sprawia, że cera jest widocznie w lepszej kondycji i przez to jest piękniejsza. Nie zapchał mnie. Moja cera jest mieszana, więc nie wiem jak poradzi sobie z suchą, ale dla mnie jest naprawdę wystarczający. Dla porównania stosowałam kiedyś Niveę na noc odżywczą (podobna półka cenowa) i mnie tak nie zachwyciła jak ten.
Krem zamknięty jest w szklanym słoiczku i dodatkowo pod nakrętką zabezpieczony sreberkiem. Za 50 ml płacimy około 25 zł, więc niedrogo.
Zauważyłam też coś niesamowitego... Gdy stosuję go na noc, to moje zmiany i niedoskonałości na twarzy zdecydowanie łagodnieją i nie zaogniają się. Sprawia, że cera jest widocznie w lepszej kondycji i przez to jest piękniejsza. Nie zapchał mnie. Moja cera jest mieszana, więc nie wiem jak poradzi sobie z suchą, ale dla mnie jest naprawdę wystarczający. Dla porównania stosowałam kiedyś Niveę na noc odżywczą (podobna półka cenowa) i mnie tak nie zachwyciła jak ten.
Ja jestem z niego zadowolona!
Macie go?
Co o nim myślicie?
Miałam Essential i bardzo lubiłam :) Fajnie, że masz żywą choinkę:)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam tego kremu :)
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem jak to jest, gdy rzeczywistość nie pozwala nam usiąść przed komputerem i napisać coś sensownego :(
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci żywej choinki !
OdpowiedzUsuńObiecałam sobie, że jak pójdę już na swoje to będę miała taką co roku :)
Nie miałam ale ciekawy produkt :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki EVree, zwłaszcza ich tonik różany, kremu jeszcze nie miałam, ale z chęcią kupię :)
OdpowiedzUsuńMiałam i uwielbiałam :) Ponoć niektórych po nim wysypuje, ale to pewnie zależy od cery ;)
OdpowiedzUsuńZ tej firmy miałam jedynie olejek :)
OdpowiedzUsuńSuper, że krem się u Ciebie sprawdził ;) Podziwiam Cię, ja nie mam dzieci, a i tak trudno mi znaleźć tyle czasu, ile bym chciała. Zdradź mi swój sekret na wydłużenie doby! ;)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
Bardzo lubię tą firmę, miałam już prawie wszystkie kosmetyki od nich - został mi chyba tylko balsam i właśnie krem. Ale mnie z kolei kusi wersja niebieska :)
OdpowiedzUsuńW tej chwili mam wersję 20+ i wydaje mi się być dość odżywczy :)
OdpowiedzUsuń